Matka Madzi złamała warunki dozoru policyjne go. Od 12 października nie zgłasza się na komisariacie w Sosnowcu (woj. śląskie). Nie utrzymuje też, jak twierdzi jej matka, żadnego kontaktu z rodziną.
Bartek i jego najbliżsi kategorycznie zaprzeczają, że Katarzyna mogłaby się schronić u niego. Mężczyzna mieszka i pracuje w Anglii. Nigdy nie przyjąłby jednak matki Madzi pod swój dach.
- Ludzie przebąkują, że Kasia mogła pojechać do Bartka. Zapewniam, że nic takiego nie może mieć miejsca. Ona jest u niego spalona, przepadła. A kiedy się znajdzie, to pierwszym krokiem Bartka będzie złożenie pozwu rozwodowego - twierdzi Beata Cieślik (42 l.), mama Bartka.
Kobieta przyznaje jednak, że jej synowa mogła wyjechać za granicę. Najprawdopodobniej do Włoch. Matka Madzi ma tam bowiem rodzinę. Siostra Lidii W., matki Katarzyny, mieszka w Italii od lat.
- I ten kontakt był, o ile mi wiadomo, dosyć żywy, zażyły. Przecież mąż tej pani miał być nawet świadkiem na chrzcie Madzi - opowiada pani Beata.
Matka Katarzyny zgłosiła na policji zaginięcie córki. Czy matce Madzi mogło stać się coś złego? Jej teściowa ma nadzieję, że nie.
- Dla nas wszystkich najgorszym scenariuszem byłoby, gdyby Kasia targnęła się na własne życie - zaznacza Beata Cieślik.
- Wtedy sprawa byłaby umorzona, a syn nigdy nie pozbyłby się opinii męża uwikłanego w śmierć córki. Jednak samobójstwo nie jest w jej stylu - dodaje po chwili. - Zapewne uciekła i się gdzieś ukrywa - stwierdza.
- Mam nadzieję, że policja złapie ją szybko i sprawiedliwości stanie się zadość - dodaje Bartek.