Bartek przyjechał do Sosnowca o 6 rano. Tradycyjnie ani na krok nie odstępowali go ludzie Rutkowskiego. Wpadł na moment do mieszkania rodziców przy ul. Staszica, zostawił bagaże i pojechał na godz. 10 do katowickiej prokuratury.
Pytania dziennikarzy zbył milczeniem. Jego przesłuchanie trwało około trzech godzin. Kiedy dobiegło końca, równie szybko opuścił gmach prokuratury i wsiadł do samochodu ludzi Rutkowskiego.
Prokuratura jest nader oszczędna w słowach. - Mogę jedynie potwierdzić, że ten mężczyzna został przesłuchany w charakterze świadka. Przełomu w prowadzonej przez nas sprawie brak. Nie ma żadnych nowych zarzutów dla kogokolwiek - stwierdziła Agnieszka Wichary, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Prosto z prokuratury Bartłomiej Waśniewski pojechał do katowickiej Komendy Wojewódzkiej Policji. Powód był prozaiczny - Waśniewski odebrał komputery zabrane do zbadania przez specjalistów (w sumie było ich pięć). Potem wrócił do rodziców, z którymi chce spędzić święta.
Próby samobójczej swojej żony Bartek Waśniewski nie chciał nawet skomentować.