"Super Express": - O czym najczęściej teraz myślisz?
Bartłomiej Waśniewski: - Dlaczego nie było mnie w ten feralny styczniowy wtorek przez cały czas z Kasią i córką?! Dlaczego nie było mnie z córką, kiedy działa się jej krzywda?!
- Przez cały czas poszukiwań Madzi wierzyłeś Katarzynie, że było to porwanie?
- Do samego końca nie wierzyłem w winę żony. Nawet kiedy przyznała się do kłamstwa o rzekomym porwaniu i wskazała miejsce, w którym ukryła martwe dziecko, łudziłem się, że to nieprawda. Że Katarzyna powiedziała tak, by wszyscy dali jej spokój, bo miała dość poszukiwań, nagabywań detektywa Rutkowskiego i podejrzeń...
- Kiedy dowiedziałeś się, że Katarzyna przyznała się do winy?
- Ostatni raz widziałem się z żoną w hotelu w Mysłowicach. Był czwartek, późny wieczór, noc właściwie. To wtedy wyznała Krzysztofowi Rutkowskiemu, że dziecko nie żyje. Potem powtórzyła to mi. Nie byłem w stanie nic powiedzieć, zadać żadnego pytania, nie pamiętam nawet, co wtedy myślałem...
- Poczułeś się oszukany?
- Wszyscy zostaliśmy oszukani. Najbardziej ja i rodzina, bo my do końca wierzyliśmy, że Madzia żyje. Wierzyliśmy w to aż do momentu, gdy gdzieś w parku znaleziono ciało córki.
- Czy kiedykolwiek wybaczysz żonie?
- Kasi mogę wybaczyć. Tego uczyli mnie rodzice, tego uczy mnie moja wiara. To będzie oczywiście bardzo długo trwało, będzie bardzo ciężkie, ale będę próbował.
- A czy będziesz mógł jej ufać?
- Czym innym jest wybaczyć, a czym innym zaufać komuś jeszcze raz, nie wiem.
- O czym chciałbyś porozmawiać z Katarzyną?
- Muszę wiedzieć więcej. Na razie nie mogę, zabronili mi tego, ale odwiedzę Kasię, gdy tylko pojawi się taka możliwość. Chcę jej spojrzeć w oczy, posłuchać, co ma mi do powiedzenia. Od tej rozmowy zależy najwięcej. Zależy to, czy będę czekał. Czy będę miał na co, na kogo czekać...