Bartosz Arłukowicz, Krzysztof Bukiel, Jacek Paszkiewicz: To przez nich nie możesz kupić leków!

2012-01-05 3:00

Takiego zamieszania i niepokoju wśród pacjentów już dawno nie było. Politycy już znaleźli winnego - ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza (41 l.). Winnych jest jednak znacznie więcej. Także politycy, którzy dziś rzucają w nowego ministra kamieniem przyłożyli do kryzysu swoje ręce. I to bardziej niż sam Arłukowicz.

Bartosz Arłukowicz (41 l.), minister zdrowia:
Zamilkł na pięć dni

Mimo że ustawa refundacyjna została ogłoszona 13 czerwca, to resort zdrowia w ostatniej chwili podejmuje decyzje dotyczące nowego prawa. Pierwsza lista leków została opublikowana przed Wigilią, a kiedy wybuchły problemy, minister zdrowia zamilkł na 5 dni. Poprawiona lista pojawiła się przed północą 30 grudnia. Powinna być znana 14 dni przed wejściem w życie.

Krzysztof Bukiel (49 l.), prezes OZZL:
To on odpowiada za "pieczątkowy protest"

Zamiast rozmawiać z resortem zdrowia i NFZ podgrzewał protest. Walcząc z rządem o interesy i portfele lekarzy, cynicznie wykorzystuje pacjentów, którzy albo w ogóle nie mogą wykupić leków, albo muszą za nie płacić krocie.

Jacek Paszkiewicz (49 l.), prezes NFZ:
Czekał na ostatnią chwilę

NFZ jak zwykle też zostawiło ważne sprawy na ostatnią chwilę. Umowy z aptekami na sprzedaż leków refundowanych podpisywano między świętami i także po Nowym Roku. 1 stycznia umów nie miało ok. 10 proc. aptek. Nie mogły one więc sprzedawać leków ze zniżkami. Bałagan był też z dwoma rodzajami recept. Prezes NFZ i minister zdrowia mówili co innego o odpłatności za leki.

Wina Bartosza Arłukowicza jest i kropka. Nowy minister po prostu spóźnił się z robotą i nie potrafi wytłumaczyć, dlaczego tak się stało. Dlaczego np. lista leków refundowanych od 1 stycznia ukazała się dopiero przed Wigilią, a kiedy wybuchły protesty pacjentów, minister skrył się na pięć dni nie wiadomo gdzie i zamilkł. Poprawiona lista pojawiła się przed północą 30 grudnia. To prawie o 14 dni za późno. Aptekarze i lekarze nie mogli się przygotować, chorzy nie wiedzieli, ile będą płacić za leki. - Prawo nie może stać się swoistą pułapką zastawioną przez władzę publiczną na obywatela - upomniała ministra rzecznik praw obywatelskich prof. Teresa Lipowicz i poprosiła go o wytłumaczenie. Też jesteśmy ciekawi, dlaczego resort zdrowia dopiero w ostatniej chwili podejmuje decyzje dotyczące nowego prawa. Ustawę ogłoszono 13 czerwca i od tego czasu urzędnicy mieli dużo czasu, żeby wszystko przygotować. Czas mieli też urzędnicy Jacka Paszkiewicza (49 l.), prezesa NFZ. Trudno zrozumieć, dlaczego podpisywanie umów z aptekami na sprzedaż leków zostawiono na kilka chwil przed Wigilią albo sylwestrem. Winni dzisiejszych kłopotów są też lekarze i ich związek lekarzy. Walczą o swoje prawa, ale zapomnieli o tym, że krzywdzą swoich pacjentów.

Ministra Arłukowicza potępiają teraz wszyscy. Ekspertką od zdrowia i leków stała się nagle prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz (60 l.) i znają się na tym Leszek Miller (66 l.) i Jarosław Kaczyński (63 l.). Obaj byli premierami i nie zrobili nic, by wszyscy Polacy mieli specjalne karty ubezpieczenia zdrowotnego. Nikt tego nie zrobił przez 12 lat, kiedy powstały kasy chorych. Gdyby ktoś tego przypilnował, nie byłoby dziś problemu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki