U Doroty Cieplak (18 l.) z Grodziska Mazowieckiego chorobę nowotworową wykryto dwa lata temu podczas badań profilaktycznych. Miała szczęście, ponieważ trafiła na lekarza, który nie zlekceważył pewnych sygnałów rozwoju raka. Kiedy potwierdzono, iż jest to ziarnica złośliwa, rozpoczęło się szukanie szpitala. - Nigdzie w Warszawie nie chciano przyjąć Doroty. W końcu leczenia podjęło się Centrum Zdrowia Dziecka - opowiada Monika Cieplak (42 l.), mama Doroty. Choroba początkowo ustąpiła, a po czasie jednak wróciła. Dorota dostała kolejne dawki chemii. Lekarze chcieli wiedzieć, jak jej organizm walczy z chorobą, zlecili więc pilne wykonanie badania PET CT (pozytonowa tomografia emisyjna). Jest to badanie, które dokładnie potwierdza stopień zaawansowania choroby. Okazało się, że na pilne badanie trzeba czekać w stolicy co najmniej ponad miesiąc.
Zobacz też: Bartosz Arłukowicz SKRÓCI KOLEJKI DO LEKARZY! Jak? powyrzuca z nich 200 tysięcy chorych
Urzędnicy odpisali, że sprawy kolejek reguluje ustawa
To zbyt długo. Mama Doroty napisała więc odręcznie, na kartce papieru list do NFZ. Prostymi zdaniami - że prosi o pomoc, że córka choruje i badanie jest potrzebne. Urzędnicy odpisali, że sprawy kolejek reguluje ustawa, a oni nie są "upoważnieni". Tyle pomocy ze strony NFZ.
Do pani Doroty kolejny raz uśmiechnęło się jednak szczęście. Mazowieckie Centrum Medyczne przy ul. Szaserów wykonało jej badanie mimo przekroczenia kontraktu z NFZ. O zwrot kosztów badania Centrum, jak inne placówki, będzie się ubiegać zapewne przed sądem.
Tomasz Latos (50 l.), szef sejmowej Komisji Zdrowia, który jest lekarzem radiologiem, twierdzi, że tego typu historie nie są wyjątkiem. - Na dwa miesiące przed końcem roku wiele szpitali nie ma już pieniędzy na wykonywanie badań - wyjaśnia poseł.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail