Młody mężczyzna przez własną matkę był przetrzymywany w klatce. I choć jego dramat rozgrywający się w małym domku w Bartoszycach (woj. warmińsko-mazurskie) trwał latami, nikt na krzywdę Tomasza nie zareagował. Jego najbliżsi, pracownicy opieki społecznej, sąsiedzi pozwolili, by skonał w męczarniach.
Na myśl o cierpieniach, jakich doznał chory na zespół Downa Tomasz, łzy cisną się do oczu. Nikt przecież nie zasługuje na tak potworny los!
Patrz też: Krzekoty: Powiesiłem te suki, bo się puszczały
- To nasza matka zagłodziła mojego brata - mówi z rozpaczą w głosie Krzysztof P. (38 l.), brat zmarłego mężczyzny. Krzysztof P. od tygodni przeczuwał, że z jego bratem jest coraz gorzej. W połowie lutego wezwał na pomoc rejonowego inspektora pomocy społecznej. Jednak wyrodna matka nie wpuściła pracownicy MOPS-u do pokoju, w którym trzymała chorego syna w metalowej, wiązanej szmatami klatce. Gehenna chorego Tomka trwała dalej. Gdy w pokoju, gdzie był więziony, zapanowała cisza, jego brat postanowił ponownie wezwać pomoc. Zadzwonił na telefon zaufania. Pracownicy telefonu zaufania wezwali pogotowie i policję. Po kilkunastu minutach w domu grozy byli już funkcjonariusze z Bartoszyc. Wyważyli drzwi i oniemieli z przerażenia.
W metalowej klatce leżał brudny, zarośnięty i śmierdzący Tomasz P. Mężczyzna nie żył co najmniej od kilkunastu godzin. Zmarł prawdopodobnie z głodu i wycieńczenia. W chwili śmierci mężczyzna ważył zaledwie 30 kilogramów i mierzył 130 centymetrów wzrostu. - Pierwszy raz widziałem coś tak potwornego. On musiał strasznie cierpieć przed śmiercią. Wyglądał jak z Oświęcimia - mówi jeden z bartoszyckich ratowników medycznych. Wyrodna matka z kaźni, którą zgotowała własnemu dziecku, przed prokuratorem tłumaczyła się w idiotyczny sposób. - Przecież go karmiłam mlekiem z butelki - mówiła Czesława W. - A w tej niby-klatce trzymałam go, bo był agresywny - dodaje bezwzględna kobieta. - Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Od 2003 roku Tomasz P. nie był pod naszą opieką. Brał rentę z ZUS. Nie mogliśmy interweniować na siłę - mówi Stefania Michalik-Rosa (50 l.), dyrektor MOPS w Bartoszycach.
Prokuratura zleciła sekcję zwłok zagłodzonego mężczyzny. Wstępne wyniki potwierdzają, że powodem śmierci było wyczerpanie organizmu. Prokuratura nikomu jeszcze nie postawiła zarzutów. Za nieumyślne spowodowanie śmierci Czesławie W. grozi 5 lat więzienia.