- Przecież nie wszyscy znali Bartka. Dlaczego więc mieliby odwoływać imprezę? - tłumaczą nam młodzi ludzie z Białej Podlaskiej. Dla wielu z nich to była... udana studniówka. - Takie jest życie, co robić... - wzrusza ramionami modnie ubrany 19-latek, wsiadając do swojego audi stojącego na parkingu koło szkoły.
Do tragedii doszło kilka minut przed godz. 18 w Terespolu, dokąd Bartek W. pojechał pożyczoną astrą po swoją dziewczynę Marlenę S. (19 l.), jej koleżankę Monikę Z. (19 l.) i jej 25-letniego narzeczonego. Jadący volkswagenem tiguanem Rosjanin Andriej K. najprawdopodobniej wymusił pierwszeństwo i opel wbił się w niego. W zderzeniu z cięższym autem opel rozpadł się na kawałki. Bartkowi nikt nie był w stanie pomóc, zginął natychmiast.
Zobacz też: Kutno: Niemowlę nie żyje! Trzy godziny czekało na karetkę
Kiedy w sobotę o tragedii dowiedziano się w szkole, pierwsza reakcja była taka, żeby studniówkę odwołać. Uczniowie i rodzice uznali jednak, że bal musi trwać.
- To była nasza wspólna decyzja, grona pedagogicznego, rodziców i uczniów - tłumaczy dyrektorka szkoły Marta Borys. Pamięć zmarłego uczczono minutą ciszy, nie wystąpił uczniowski kabaret, a sama impreza trwała krócej, niż miało to miejsce w ubiegłych latach. Tańczących jednak nie brakowało. - Nie oceniajmy tego. Każdy ma swoją wrażliwość - apeluje dyrektor Borys.
Wczoraj w rodzinnej miejscowości Bartka odbył się pogrzeb. Szkoła zapewniła autokary dla uczniów, którzy chcieli towarzyszyć mu w ostatniej drodze. Chętnych nie brakowało.