Świat Palikota runął, a nim samym zawładnęły mityczne furie. Przez trzy dni po publikacji w "Polsce" rewelacji o jego rzekomym homoseksualizmie, przez trzy dni po publikacji zdjęć z kolacji z mężczyzną w "Super Expressie", przez trzy dni po publikacji w "Dzienniku" pytań otwartych o orientację politycznego błazna, przez trzy dni Palikot milczał. Siły zbierał. Odpowiedź rychtował.
Wczoraj na swoim internetowym blogu wypalił. Nie będę pisał, co odpowiedział, bo nie wiem, nigdy nie wiedziałem, o co mu chodzi. Ale bardzo mi się podobało, jak Palikot szydził ze spadku sprzedaży "Dziennika", bo on może był właścicielem dobrego tygodnika "Ozon", któremu tak spadła sprzedaż, że zniknął. A poza tym, jakie to merytoryczne, "Dziennik" pyta o orientację, a Palikot: "A wam sprzedaż spada". Dobrze, że nie wypalił nic o biciu Murzynów...
Informacje o wściekłości Palikota podał wczoraj portal onet.pl. I tu dobra wieść dla posła, w jednym z radykalnych komentarzy anonimowy internauta na tym portalu pytał: "Gej nie gej, ale niech się wpisze chociaż jedna normalna kobieta, która poszłaby z Palikotem na trzeźwo do łóżka". Były wpisy na tak.