B.B. o upokorzeniu

2009-12-18 3:00

Przez tę zimę to cały szacunek straciłem do jednego marszałka ze świątyni dumania, czyli Senatu. Ale po kolei. Wiem, że to nie on jest odpowiedzialny za warszawskie ulice w stanie klęski żywiołowej, którymi wczoraj przebijałem się do roboty. Spóźniłem się dwie godziny, ale to nie Bogdan Borusewicz jest temu winien.

Dlaczego jednak o B.B. piszę? Bo podczas tej gehenny przez zaśnieżoną, skutą lodem i bezradną przez to Warszawę, słuchałem w radiu słów marszałka o sprawie jednego senatora. Tego, co wdał się w narkotyki z pewnymi paniami, a te go wymalowały (na pewno) i w suknię przebrały (podobno też one, nie on sam się przebrał). I opowiadał mi B.B., że wolno tym tabloidom okropnym (dziennikarzom nie okropnym też) taką sytuację opisywać i pokazywać. Ale potem zaparł się nasz marszałek i już pokazywaniu był przeciwny. Że upokarzające (a opisywanie nie?). I snułem się dychę na godzinę przez Warszawę brutalnie śniegiem i mrozem zniewoloną. Obserwowałem tłumy, niczym sople lodu stojące na przystankach i pytałem: czy tę rzeczywistość za oknem auta można tylko opisywać, czy pokazywać też. Bo że upokarzająca to sytuacja dla władz stolicy, to pewne.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają