"Super Express": - Działacze świętokrzyskiego PiS zareagowali bardzo gwałtownie na pani przybycie i objęcie władzy w okręgu. Spodziewała się pani tego?
Beata Kempa: - Tam jest dziewięciu parlamentarzystów, a krytycznie wypowiada się tylko dwóch. Przykro mi, że za głosem dwóch panów, a nie zdecydowanej większości, stanęły media, aby zdyskredytować w oczach opinii publicznej najpierw partię, a potem moją osobę. To, co mnie najbardziej cieszy, to fakt, że szeregowi członkowie, pełnomocnicy powiatowi i gminni przyjęli decyzję Komitetu Politycznego z wielkim zadowoleniem. Doły partyjne, z którymi się zetknęłam, stoją po mojej stronie. Nie byłam zaskoczona reakcją obu panów, bo znałam kulisy sporu wokół kandydata na prezesa zarządu w Świętokrzyskiem. Dali się ponieść frustracji i chęci niepodzielnego wpływania na partię w tym regionie. Po prostu obrazili się, że to nie oni zostali prezesami.
Przeczytaj koniecznie: Afera w świętokrzyskim PiS-ie: Beata Kempa jak Koziołek Matołek
- Według nich wyglądało to trochę inaczej. Za plecami, bez konsultacji, narzucono im wolę Jarosława Kaczyńskiego.
- Statut partii przewiduje takie działanie. Żadna firma ani organizacja, a także partia polityczna nie pozwoli sobie na to, by ktokolwiek publicznie bez ostrzeżenia uderzał w liderów i ciała statutowe. Przykro mi, że odrzucili dialog i wyciągniętą przeze mnie rękę. Teraz skazali się na polityczny niebyt.
- Porównanie do Koziołka Matołka i Misia Colargola musiało zaboleć.
- Nie chcę z tym polemizować. To kwestia kultury osobistej, którą wynosi się z domu. W przypadku pana Włosowicza Parlament Europejski nie był w stanie nadrobić jego zaległości na tym polu. Funkcjonuję w ramach dobrze zorganizowanej i legalnie działającej partii politycznej i chcę precyzyjnie wykonywać swoje obowiązki. Komentarze o przyniesieniu w teczce czy Koziołku Matołku nie wpłyną na moje plany i na dynamikę działań, które już rozpoczęłam.
- Skąd decyzja Komitetu Politycznego o przysłaniu pani do Świętokrzyskiego?
- Po śmierci w katastrofie smoleńskiej lidera struktur Przemysława Gosiewskiego nie udało się jednomyślnie wyłonić w gronie potencjalnych kandydatów wspólnego lidera. Trzeba było podjąć decyzję co do osoby, która dobrze poprowadzi te struktury.
- Nie można było poczekać do przewidzianych na wiosnę wyborów lokalnych władz?
- Wewnątrzpartyjne dyskusje przed czekającą nas kampanią wyborczą są niekorzystne dla sprawnego funkcjonowania partii. W bardzo silnych i ważnych dla PiS regionach, a takim jest Świętokrzyskie, potrzebny jest wyrazisty lider. To on w dużej mierze jest gwarantem sukcesu. W wyborach samorządowych na prezydenta Kielc Grzegorz Banaś wypadł dość słabo. A kwestia wyborów parlamentarnych w kontekście reformowania kraju jest naprawdę ważniejsza niż prywatne ambicje i aspiracje poszczególnych osób.
- A co złego zrobił dotychczasowy szef Janusz Barański, że zasłużył sobie na taki los?
- Nie zdążyłam go poznać od dobrej, ani od złej strony. Nie mam podstaw, by odnosić się do niego z dezaprobatą. Ponieważ jednak nie jest parlamentarzystą, brakuje mu niezbędnych narzędzi do sprawnego zarządzania partią. Parlamentarzyści mają możliwości występowania z wnioskami i większej ustawowej aktywności. On nie miał.
- Trzeba jednak przyznać, że nie zna pani specyfiki problemów tego regionu, bo życie i karierę związała pani z Dolnym Śląskiem.
- Przemysław Gosiewski też nie był związany z regionem świętokrzyskim. Ale dzięki swym zdolnościom organizacyjnym i serdeczności wobec ludzi zdołał zbudować tu swoiste imperium PiS. Szkoda, że ani pan Banaś, ani Włosowicz nie wykazali się w ostatnich tygodniach wrażliwością na problemy mieszkańców tego województwa. Parlamentarzysta nie jest związany miejscem, w którym mieszka. Może sprawować mandat na terenie całego kraju. Moje serce będzie i dla Dolnego Śląska, i dla Świętokrzyskiego.
- Pani przyjście do Świętokrzyskiego na razie przyniosło odejście senatora i być może odejście posła. To kolejny etap erozji PiS?
- To pytanie z tezą. Ale jestem już do nich przyzwyczajona. Żyjemy w wolnym kraju i jak ktoś chce odejść z partii, bo nie utożsamia się z jej ideami, to droga wolna. Przyroda nie znosi próżni. Jedni przychodzą, drudzy odchodzą. Ciągle napływają do nas wnioski o przyjęcie do PiS. Gdyby te ruchy wpływały na erozję partii, to nie mielibyśmy teraz tendencji wzrostowej w sondażach.
Beata Kempa
Poseł PiS, pełnomocnik okręgu świętokrzyskiego PiS