Gdyby kopalnie należące do Jastrzębskiej Spółki Węglowej zgodnie z zapowiedzią stanęły z wydobyciem, skutki strajku byłyby katastrofalne. Tylko jeden dzień takiego przestoju kosztowałby spółkę 20 mln zł strat.
Mimo tego zarząd JSW długo nie godził się z postulatami protestujących górników. Dopiero w tzw. rozmowach ostatniej szansy osiągnięto kompromis.
- Spotkanie trwało prawie 10 godzin. Wiele spraw było do omówienia - mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzecznik JSW. - Najważniejsze, że doszło do porozumienia, bo momentami było od niego bardzo daleko - dodaje z ulgą.
Z rezultatów negocjacji zadowoleni są sami górnicy, którzy opowiedzieli się za strajkiem, gdyby ich żądanie zostały zlekceważone. W referendum, które odbyło się w ubiegłym tygodniu, ponad 90 procent załogi głosowało za strajkiem. Wśród nich był Janusz Kwoska (43 l.), górnik dołowy z kopalni "Zofiówka" w Jastrzębiu Zdroju, który w górnictwie przepracował już 23 lata.
- Choć do emerytury brakuje mi tylko dwóch lat, na rękę dostaję niecałe 2,5 tys. zł. Co mają powiedzieć młodzi, bez stażu? - pyta pan Janusz. - Cieszę się, że dostaniemy podwyżkę, bo każdy pieniądz się przyda - dodaje zadowolony.
Będą specjalne premie
Podwyżki płac mają zostać naliczone już od 1 września. Zasadnicza pensja ma wzrosnąć o 5 procent, ale faktycznie górnicy dostaną więcej aż o prawie 14 procent, bo kopalnie zamierzają przyznać swoim pracownikom specjalne premie.
- W naszej kopalni średnia pensja pracownika fizycznego na miesiąc wzrośnie o blisko 200 złotych - wylicza Roman Brudziński (44 l.), szef "Solidarności" w "Zofiówce". - W listopadzie zaś nasi ludzie mają dostać premię, około 1300 zł. To nie jest jeszcze pełnia szczęścia, ale do końca tego roku strajku nie przewidujemy - dodaje.
Nie koniec rozmów
Dobra sytuacja finansowa spółki zachęca związkowców do kolejnych roszczeń płacowych. Już wiadomo, że najpóźniej w lutym zarząd JSW ponownie będzie musiał usiąść do rozmów dotyczących kolejnych podwyżek.
- Tym razem będziemy się domagać 10-procentowego wzrostu płac - zapowiada Roman Brudziński. - No chyba, że kondycja spółki będzie jeszcze lepsza - zastrzega.