W tym przypadku jedno łączy się z drugim nierozerwalnie. Historia, którą opisujemy dziś na stronie drugiej, jest prawie filmowa, prawie, bo dzieje się naprawdę i nie wiadomo, jak się skończy.
Kiedy nasz znakomity judoka Krzysztof Wiłkomirski dowiedział się, że jego synek ma bardzo poważną wadę serca, razem z żoną zaczęli walkę o życie malucha. Walczą dzielnie, każdego dnia. Zdrowie chłopcu mogą jednak zapewnić tylko skomplikowane i drogie operacje. Wiłkomirski jedzie więc już za parę dni na olimpiadę do Pekinu z niezwykłą motywacją: wygrać, zdobyć medal, a za pieniądze zarobione na macie uratować życie synkowi. Trudno sobie wyobrazić silniejszą chęć zwycięstwa.
Będę więc z całych sił kibicował naszemu Krzysztofowi Wiłkomirskiemu i jego małemu synkowi Frankowi. Wygrajcie.