Afera z Benedyktem XVI w roli głównej szybko zniknie z ekranów telewizorów. A ewentualne pojednanie lefebrystów, czyli Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, z Kościołem pozostanie realną korzyścią.
Angela Merkel, Bogdan Borusewicz, Bronisław Komorowski oraz kard. Christoph Schoenborn czy biskupi niemieccy - to tylko niektóre osoby, które wyraziły zaniepokojenie papieską decyzją o zdjęciu ekskomuniki z czterech biskupów lefebrystycznych. Na otwarte odrzucenie tej decyzji pozwolił sobie Główny Rabinat Izraela, który zamroził stosunki z Watykanem oraz pewien holenderski teolog, który na znak protestu wystąpił z Kościoła. Media nagłaśniają oczywiście wszystkie te wydarzenia, robią z nich sensację i kreują obraz głębokiego kryzysu w łonie Kościoła, czy wręcz odejścia Benedykta XVI od linii Jana Pawła II.
Problem jest tylko taki, że zdecydowana większość z tych opinii opiera się na faktach medialnych. Ekskomunika czy jej zdjęcie nie oznacza akceptacji wszystkich poglądów każdego z biskupów, a jedynie uwolnienie od kary nałożonej za konkretne przewinienie, jakim było wyświęcenie biskupów bez zgody Watykanu. Negacjonizm biskupa Williamsona nie miał tu nic do rzeczy, jak prywatne opinie więźnia na tematy historyczne czy matematyczne nie mają znaczenia dla ewentualnego przedterminowego (albo terminowego) zwolnienia. Błędem (ale raczej medialnym niż przedmiotowym) było niewątpliwie to, że nie przygotowano się na aferę z biskupem, którego poglądy były znane od dawna. Bombę negacjonizmu należało odpalić wcześniej i wytrącić ten argument z rąk krytyków. Tak się jednak niestety nie stało. I mleko w postaci zamrożonych dialogów i ostrych reprymend ze strony polityków się rozlało.
Ale przesadą byłoby uznanie, że oznacza to koniec dialogu chrześcijańsko-żydowskiego. Decyzja papieska wywołała wprawdzie ostrą reakcję strony żydowskiej, ale wyjaśnienia i kolejne wypowiedzi Benedykta XVI powoli uspokajają atmosferę. Co więcej, do przeprosin i wyjaśnień dołączyli także sami lefebryści, którzy ustami swojego przełożonego wyznali, że "czują się duchowo Żydami". Trudno nie patrzeć na to, jak na "ekumeniczny cud". Oczywiście ani te wypowiedzi, ani nawet komentarze papieskie nie kończą jeszcze sprawy. Reperkusje i ostre reprymendy będą się jeszcze pojawiać. Ale jeśli za ich cenę uda się przywrócić Bractwo do pełnej jedności z Kościołem - będzie to ogromny sukces papieski. Sukces, dzięki któremu Benedykt XVI będzie mógł już nie tylko słowem, ale także kanonicznie napomnieć biskupa, który negując Holokaust, nie tylko narusza pamięć milionów ofiar, ale też przynosi wstyd Kościołowi, do którego się przyznaje.
Tomasz P. Terlikowski
Publicysta katolicki, komentator "Wprost"