- Po artykule w "Super Expressie" zdecydowaliśmy się z urzędu zbadać tę sprawę - mówi Monika Zduńczyk-Nowak (41 l.), szefowa Prokuratury Rejonowej Łódź-Śródmieście.
Nasz tekst wstrząsnął też Jerzym Iwaszkiewiczem (64 l.), rzecznikiem łódzkiego oddziału Państwowej Inspekcji Pracy. - To przerażające! - powiedział. I zapewnił, że PIP dokładnie prześwietli sytuację w tym sklepie.
Wczoraj opisaliśmy dramat Anny M. (34 l.), pracownicy sklepu Tesco w domu handlowym Galeria Łódzka. Harująca jak wół za marnych 800 złotych miesięcznie kobieta była poniżana i wykorzystywana przez bezdusznych szefów. Każdy dzień pracy był dla niej jak okropny senny koszmar, z którego nie mogła się wybudzić. W końcu zadręczona kobieta pękła i próbowała popełnić samobójstwo.
W ubiegły czwartek schowała się za regałem z towarem, wyciągnęła ostry jak brzytwa nóż do rozpakowywania towaru i podcięła sobie żyły. Chciała umrzeć. Na szczęście koledzy w porę wezwali karetkę i udało się ją odratować.
- To są niepojęte rzeczy! - mówi Jerzy Iwaszkiewicz z PIP. - Natychmiast rozpoczynamy w tym sklepie kontrolę. W tym przypadku mamy do czynienia nie tylko z mobbingiem, zastraszaniem i dręczeniem pracownika, ale też z naruszeniem przepisów prawa pracy. Inspektorzy pojadą na miejsce i rozpoczną postępowanie. Sprawdzą, jak ciężkie towary musiała ta pani dźwigać, w jakich warunkach pracowała, jak była traktowana przez przełożonych. Przesłuchają też wszystkich kolegów tej pani z pracy. Apeluję tylko do nich, by ujawnili prawdę. Często bowiem pracownicy boją się mówić, obawiając się konsekwencji, utraty pracy - podkreśla inspektor. "Super Express" dopilnuje, by ta sprawa została wyjaśniona do końca, a winni tragedii surowo ukarani.