- To nie jest temat na dziś – mówi Kraska. Na razie chce oswoić się z życiem na wolności, lepiej poznać się z żoną, którą poślubił będąc już w więzieniu, poznać siostrzenicę, która słyszała go tylko przez telefon… Ale gdy się już tym wszystkim nasyci, nieuchronnie przyjdzie chwila, w której zada sobie pytanie: ile zażądać za to piekło, które zgotowała mu Temida. Bo że to było piekło, nikt nie może mieć wątpliwości.
- Byłem gnębiony, traktowano mnie jak zwyrodnialca, groźnego przestępcę. Trudno o tym zapomnieć, zwłaszcza gdy się wie, że siedziało się za niewinność – wyznał tuż po opuszczeniu aresztu śledczego w Szczecinie. Bo dla Kraski wyrok dożywotniego więzienia to nie była sądowa pomyłka. – To była premedytacja – mówi.
Niedawno to samo co on przeżywał inny niewinnie skazany człowiek – Tomasz Komenda. Wyszedł z więzienia po 18 latach i wystawił za to rachunek: 18 mln zł. Jego pełnomocnik Zbigniew Ćwiąkalski przyznaje, że w takich sprawach bardzo indywidualnie wycenia się wartość zadośćuczynienia. - W przypadku pana Kraski dolegliwości były zupełnie inne niż Tomasza Komendy. Kraska był traktowany jako więzień szczególnie niebezpieczny. Trzeba wiedzieć w jakich warunkach przebywał, jak był traktowany przez współwięźniów. A inaczej traktuje się zabójcę, inaczej mordercę i gwałciciela dzieci. To wszystko składa się na wysokość zadośćuczynienia.