Wielki samiec zapuścił się daleko w poszukiwaniu samicy lub nowego terytorium. Schował się w krzakach za domem tak skutecznie, że nikt nie zauważył intruza. Nikt, oprócz kundelka państwa Jasińskich, który zaczął ujadać. Marcel wyszedł z domu, bo myślał, że pies szczeka, witając nadchodzącego gościa. Gdy chłopiec długo nie wracał, ruszyła za nim mama Elżbieta (28 l.). Zobaczyła na podwórku przerażonego synka. Miał zakrwawione kolano.
- Mamo, mamo, bóbr mnie ugryzł! - płakał. Początkowo pani Elżbieta nie chciała w to wierzyć, ale rana na nodze mówiła za siebie. - Była głęboka i strasznie krwawiła - wspomina mama. - Lekarze musieli założyć synkowi 4 szwy. Czeka go seria zastrzyków przeciwko wściekliźnie - dodaje. Teraz Marcel z dumą pokazuje szwy. - Najpierw pomyślałem, że to był lew, ale się go nie przestraszyłem i podszedłem. Wtedy sycząc i prychając rzucił się na mnie - opisuje spotkanie z bobrem.
Zwierzę zostało odłowione i przewiezione na obserwację. A Marcel chciałby, żeby bóbr go przeprosił za swoje zachowanie.