Berlusconi! Po naukę do Tuska

2009-08-11 3:00

Powiem to, co myśli większość... jest rzeczą nie do zaakceptowania, by publiczna telewizja, za którą płacą wszyscy, była jedyną... która jest zawsze przeciwko rządowi. No zgadnijcie, kto to powiedział? - pytał szwagier.

- Tak, macie rację! Premier! Tyle że nie nasz, ale włoski, czyli Berlusconi. Śmieszny gość, co? Bo z tego, co mówi, wynika też, że chciałby zakazać w telewizji publicznej krytyki - i rządu, i opozycji.

To on musi, niestety, przyjść po naukę do naszego Tuska. Zresztą jak pamiętacie, Włoch raz już dostał polityczną szkołę od Polaka, kiedy ten załatwił Buzkowi szefostwo Europarlamentu, a kandydat Berlusconiego przepadł.

A teraz Tusk mógłby mu wyłożyć, jak postępować z telewizją publiczną. Jak wypracować ustawę, by mieć na nią pełen wpływ, uzależniając jej finansowanie, a więc i zdanie, od polityków. Dlaczego jednak nasz premier takiej ustawy tak naprawdę nie chce? Bo nie chce mieć nic wspólnego z publiczną telewizją.

Bo kto u nas ma wpływ na nią, ten... przegrywa wybory. Tej nauki też może pan Donald udzielić dzielnemu Silvio. Żeby ratować włoskiego premiera.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki