Tragedia rozegrała się rano, tuż po uruchomieniu wyciągów. Instruktor nie dały rady utrzymać się na jednej z najtrudniejszych tras zjazdowych w Beskidach. Na najbardziej stromym fragmencie, gdzie na 1,5-kilometrowej długości różnica wzniesień wynosi nawet 400 metrów, zjechał w teren porośnięty drzewami.
Zobacz VIDEO: Narciarze tańczą Jacksona
Niestety 25-latek nie dał rady się zatrzymać. Z ogromną siłą roztrzaskał się na jednym z pni. Uderzenie było tak silne, że mężczyzna zginął na miejscu. Akcja reanimacyjna ratowników GOPR-u nie przyniosła rezultatów. Obrażenia głowy mężczyzny, która nie była osłonięta kaskiem, okazały się śmiertelne.
Świadkiem makabrycznego wypadku był inny narciarz, który jechał za instruktorem. Dokłada przyczyna śmierci będzie znana dopiero po sekcji zwłok.