Bestia chciała pożreć moją Kamę

2009-06-17 7:00

Miał być miły spacer, a wyszła... krwawa jatka. Gdy Weronika Kuropczycka (60 l.) z Wrześni (woj. wielkopolskie) spacerowała z Kamą (5 l.), do gardła jej ukochanej suni rzucił się rozwścieczony amstaff. Gdyby nie błyskawiczna i ofiarna akcja pani Weroniki, która własnym ciałem zasłoniła Kamę, jej psina zostałaby rozszarpana.

Ten spacer miał być taki jak tysiące wcześniejszych. Kama raz po raz wesoło szczekała. - To głośny, ale bardzo przyjazny pies - mówi pani Weronika. Gdy Kama i jej pani szły chodnikiem, nagle pani Weronika dostrzegła biegnącą w ich stronę sukę rasy amstaff. - To były sekundy, nawet nie miałyśmy gdzie się schować - opowiada wciąż poruszona kobieta. Bestia doskoczyła do Kamy. Pani Weroniki wiedziała, że musi ratować życie swojej suni, która znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie. Kobieta rzuciła się na bestię i z całych sił zaczęła ją odciągać od Kamy. - Nawet nie poczułam, że rozjuszona zacząła rozszarpywać moje udo - mówi kobieta. Jej heroiczna walka na szczęście zakończyła się sukcesem. Udało się odciągnąć agresywnego amstaffa.

- Niestety, teraz boimy się z Kamą wychodzić na spacer, bo wciąż drżę, że ta bestia znów nas zaatakuje - mówi pani Weronika i z czułością głaszcze cudownie ocaloną suczkę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają