W styczniu 2012 r. do domu Anny i Wiesława Cz. trafiło rodzeństwo Kacper, Klaudia, Ola (7 l.), Daniel (5 l.) i Krzyś (2 l.). Małżeństwo dostawało za opiekę nad nimi 7,5 tys. zł miesięcznie, ale dzieciom dawało tylko ból i strach. Najpierw w lipcu zginął Kacperek, trzy miesiące później zmarła jego siostrzyczka. Rodzice zastępczy utrzymywali, że ich śmierć była następstwem nieszczęśliwych wypadków. Prokuratorzy z Pucka nie uwierzyli w te bajeczki i po żmudnym śledztwie doszli do przerażających wniosków - dzieci zginęły z rąk swoich opiekunów, którzy od dłuższego czasu się nad nimi znęcali.
Jak zeznała w trakcie śledztwa biologiczna córka małżeństwa, Kinga Cz. (10 l.), w domu co chwilę dochodziło do aktów przemocy wobec adoptowanych dzieci. - Klaudia była bita, mama nacisnęła na nią nogą, ona krzyczała i była cała żółta, w siniakach - opowiadała dziewczynka.
Zobacz też: Jak rozkręcić własną firmę i zarobić? [WIDEO]
Zwyrodniali rodzice przypalali dzieci zapalniczką, bili rękoma, paskiem skórzanym, rurą do odkurzacza, a nawet metalowym pogrzebaczem.
Przed sądem prokurator zażądał dla Anny Cz. kary 25 lat więzienia, a dla jej męża 13 lat.
Obrońca Wiesława Cz. prosił o jak najłagodniejszy wyrok. Adwokat Anny Cz. wnioskował z kolei o jej uniewinnienie. - Matka dbała o dzieci i tak naprawdę nikt nie wie, co się tam stało - mówił mecenas Borys Lakowski.
Sąd jednak nie wziął pod uwagę ani stanowiska prokuratury, ani obrońców. Annę Cz. skazał na dożywocie za zabójstwo Klaudii i śmiertelne pobicie Kacperka. Wiesławowi Cz. wymierzył karę pięciu lat więzienia za katowanie maluchów. - Dowody nie pozostawiają wątpliwości, że oskarżeni znęcali się nad dziećmi - tłumaczył sędzia Sebastian Brzozowski.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail