O jego historii pisaliśmy w czwartkowym "Super Expressie". Przeszedł w życiu wiele i nie spodziewał się, że właśnie jego, bezdomnego, może spotkać tak wielkie szczęście. Skromny, małomówny, nie wygląda na świeżo upieczonego bogacza.
Skromny szczęściarz
- Jestem oszołomiony tym, co teraz dzieje się wokół mnie. Dzwonią dziennikarze, udzielam wywiadów... - łapał się za głowę pan Marek. Ubogi człowiek, który nie miał nawet własnego dachu nad głową, z dnia na dzień stał się bogaty dzięki szczęśliwemu trafowi.
Podczas piątkowej gali w warszawskim klubie Maska w błysku fleszy wszedł na scenę. Wszyscy bili brawo, a Zygmunt Chajzer (57 l.) wręczył panu Markowi symboliczny czek. Wielu w takim momencie otworzyłoby butelkę szampana i ruszyło w miasto, by szaleć i świętować. Ale bezdomny z Lublina miał inne plany.
Przeczytaj koniecznie: Lublin. Bezdomny Marek Łobacz wygrał na loterii 500 000 zł
Ciężar popularności
- Co teraz zrobię? Wsiądę w pociąg i wrócę do Lublina - mówił. - Szaleństwa, knajpy, imprezy - to już wszystko dawno za mną. Od ośmiu lat nie piję i nie wzniosę toastu - dodał.
Przyznał, że popularność go przytłoczyła. Nie chce rozgłosu, fałszywych przyjaciół. Obawia się już nawet ujawniania w mediach swojego nazwiska. - Moje marzenie to spokojne życie. Kupię kawalerkę, założę swój biznes, wybiorę jakiś prezent dla narzeczonej - mówił. Na pewno będziemy śledzić jego dalsze losy. Życzymy powodzenia!