Do wypadku doszło kilka dni temu. Samochód prowadził pijany 24-latek, z którym z imprezy wracali znajomi, w tym 18-latka - czytamy w serwisie tvn24.pl.
W pewnym momencie samochód wpadł w poślizg i przekoziołkował! W czasie dachowania nastolatkę wyrzuciło z auta. Dziewczyna wylądowała w pobliskim rowie. Jej kolegom nic się nie stało, wyszli z wypadku bez szwanku i tu pewność się kończy, a zaczynają hipotezy...
Konając dzwoniła do babci
Jedna taka, że dziewczyna wypadła z samochodu i zginęła na miejscu, a koledzy nie szukali jej i rozeszli się do domów.
Druga, że młodzi mężczyźni celowo zatarli ślady wypadku - czyli sami wyciągnęli koleżankę z samochodu i wrzucili do rowu.
Trzecia jest najbardziej dramatyczna! Mianowicie, dziewczyna miała przeżyć wypadek i sama próbowała się ratować, bo koledzy odeszli. Konała zdana tylko na siebie. Walcząc ostatkiem sił wykręcała numer do babci, by prosić ją o pomoc. Niestety, babcia nie odebrała.
Taka teoria krąży wśród ludzi z Ropczyc i jest powtarzana z ust do ust. Prokurator powiedział reporterowi TVN, że bilingi z telefonu zmarłej będą sprawdzone. Jeśli faktycznie okaże się, że po wypadku dziewczyna żyła, to jej koledzy zostaną oskarżeni o nieudzielenie ofierze wypadku pomocy.
Czytaj: Sąd zdecydował: Wygłodzony chłopiec zostanie zabrany matce. Trafi do placówki opiekuńczej