- Czują się bezkarni, bo wiedzą, że za kradzież niewiele im grozi - mówi handlowiec.
Z pozoru to nie są wielkie kradzieże. Ktoś ukradnie chipsy, ktoś inny sok. - Ale gdy się te kradzieże podliczy, to wychodzą duże sumy - uważa mężczyzna. Straty oszacował na blisko 10 tysięcy złotych. Na potwierdzenie swoich słów pokazuje filmy, które nagrał w sklepie.
Pan Marek przyznaje, że wszystkich przypadków nawet nie zgłasza. Musiałby codziennie tkwić na komisariacie. Jego filmiki sprawiły jednak, że dowody policja zawsze ma pod ręką...