- Z takim wyrokiem jesteśmy w stanie się pogodzić. Najważniejsze, że sąd zgodził się z tym, że żona nic nie zawiniła. Jej oskarżenie było absurdem – mówił tuż po wyjściu z sali rozpraw Krzysztof Stąporowski. – Mam nadzieję, że prokuratura jak najszybciej wyjaśni, dlaczego te studzienki kanalizacyjne, o których istnieniu z żoną nie mieliśmy pojęcia, były niezabezpieczone i kto za to odpowiada. W jednej z nich utopił się nasz syn, nikt go nam nie wróci.
Sąd uznał, że oskarżony nieumyślnie doprowadził do narażenia syna na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. W ocenie sądu wina i społeczna szkodliwość czynu oskarżonego w tej sprawie nie są znaczne.
Polecany artykuł:
„Oskarżony wraz z małżonką poniósł już największą stratę, jaką tylko mogli ponieść rodzice, dlatego wobec oskarżonego sąd to postępowanie umorzył warunkowo na okres jednego roku” – podkreśliła sędzia.
Prokuratura zarzuciła rodzicom Szymona narażenie go na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia, a w konsekwencji nieumyślne spowodowanie śmierci syna. Zanim doszło do procesu sądowego, chciała dla nich warunkowego umorzenia postępowania na okres próby dwóch lat. Na to rodzice się nie zgodzili.
Szymon utonął w studzience kanalizacyjnej 21 czerwca 2017 r. Bawił się z innymi dziećmi na placu zabaw, naprzeciwko okien domu, z którego cały czas zerkał na niego ojciec. Na chwilę zniknął mu z oczu. Pan Krzysztof zobaczył uciekające dzieci, wśród których nie było Szymona. Jego but znalazł przy otwartej, pełnej wody studzience kanalizacyjnej, ok. 20 m od placu zabaw. Wydostał syna ze studzienki. Nie oddychał. Reanimacja nie wróciła mu życia.