Wiesław i Waldemar jechali samochodem razem z ich przyjacielem Jackiem Ciemnym (51 l.). Nie wiadomo, czemu kierujący autem pan Wiesław nagle stracił nad nim panowanie. Rozpędzone BMW wypadło z drogi prosto na potężny konar drzewa. Wnętrze samochodu błyskawicznie zamieniło się w śmiertelną pułapkę bez wyjścia. Waldemar i Jacek zginęli na miejscu, zmiażdżeni we wraku. Wiesław walczył o życie w szpitalu, ale przegrał.
Patrz też: Wypadek na drodze Pabianice - Bełchatów: Boże, jak ja to przeżyłem?
Cała trójka wiozła materiały budowlane. Pan Wiesław chciał szybko skończyć remont domu, żeby wszystko było gotowe na urodziny jego kilkuletnich bliźniaków.
- Byli u mnie na chwilę przed wypadkiem. Uśmiechnięci jak zawsze. Po materiały budowlane przyjechali, bo Wiesiek ciągle coś przy domu robił. A to wszystko dla swoich dzieci. Nie wiem, dlaczego Bóg mu w tym przeszkodził i zabrał całą trójkę do siebie. Moi bracia to były dobre chłopy, robotne i pomocne. Ten ich kolega też. Gdybym mogła cofnąć czas, nie pozwoliłabym im od siebie odjeżdżać - mówi przez łzy pani Teodora.