Do tragedii doszło w czerwcu ubiegłego roku w Białymstoku. Mateusz, Karol, Marcin i Paweł to koledzy z osiedla. Wieczory spędzali razem, paląc papierosy i pijąc piwo na obskurnym podwórku. Ale w końcu im się to znudziło.... Wtedy zwrócili uwagę na sklep spożywczy.
Przygotowując napad, młodzi bandyci podzielili się rolami. Do środka miał wejść tylko Mateusz, postraszyć właściciela nożem i zabrać mu utarg. Pieniądze miał odebrać od niego czekający pod sklepem Marcin. Reszta czaiła się w pobliskim lesie z ubraniami na zmianę dla Mateusza. Plan jednak się nie powiódł. Pan Marek odmówił oddania pieniędzy. Mateusz zadał kilka ciosów nożem.
Mężczyzna nie miał szans na przeżycie. Mateusz cały zakrwawiony przybiegł na umówione miejsce. - Chyba zaje... typa - zakomunikował kolegom. Zanim wpadli w ręce policji, bandyci ukrywali się przez miesiąc. Mateuszowi grozi 25 lat więzienia, pozostałym - po 15 lat. - Marek chciał sprzedać ten sklep i wrócić na wieś, do Łubianki. No i wrócił, na cmentarz - rozpacza brat zamordowanego Janusz Bućko (64 l.).