Drobny, przed trzydziestką, w okularach - tak Kinga Hołubowska (27 l.) zapamiętała białostockiego taksówkarza, który dwa tygodnie temu odwoził ją, jej siostrę i dwie ich przyjaciółki do domu. Kobiety spotkały się w pubie, wypiły po kilka piw. Przed północą wsiadły do taksówki na postoju w centrum miasta. Pani Kinga usiadła z przodu.
- Dobrze znam drogę na moje osiedle, a taksówkarz, gdy trzeba było jechać prosto, skręcał w lewo, albo jechał prosto, gdy powinien był skręcić - opowiada 27-latka. Mimo że raz i drugi zwróciła uwagę taksówkarzowi, on dalej kluczył po mieście. Wreszcie wrzasnął: "Zamknij ryj! Nie znasz się!".
- Już pod moim blokiem, szykując pieniądze, żeby zapłacić za kurs, powiedziałam mu, że jest nieuczciwy. I wtedy się zaczęło - mówi Kinga.
Po tych słowach taksówkarz rzucił się na nią. Jedną ręką szarpał za torebkę, a drugą, zaciśniętą w pięść, uderzał w twarz. Cudem zdołała wyskoczyć z auta. Taksówkarz za nią. Kopnął ją w plecy, aż upadła. Kopał leżącą. W jej obronie stanęły przyjaciółki, a siostra wezwała policję. Wtedy oprawca zwiał.
Pani Kinga ze złamaną w dwóch miejscach żuchwą trafiła do szpitala. Teraz czeka ją wielomiesięczna rehabilitacja. - Nieprędko znów wsiądę do taksówki - zapewnia.
Tymczasem w ręce policji wpadł taksówkarz. Twierdzi, że to nie on był agresywny, ale jego pasażerki. - Został przesłuchany i usłyszał zarzuty. Nie przyznaje się do winy - informuje komisarz Tomasz Krupa z białostockiej policji. Sprawą wkrótce zajmie się sąd. Jeśli wersja pani Kingi się potwierdzi, mężczyzna może trafić za kraty nawet na 5 lat. Korporacja taksówkowa, w której jeździł, już zawiesiła go w prawach członka.
Zobacz: Uderzenie niemowlaka w głowę jako sposób na uciszenie! Są zarzuty za POBICIE dziecka