Rodzina i policjanci rozpoczęli poszukiwania, ale już tydzień później przypadkowy przechodzeń znalazł jego zwłoki na parkingu leśnym, w zagłębieniu nad Narwią. Na ciele miał co najmniej 12 ran zadanych nożem.
Zdaniem śledczych Dawid został porwany pod swoim domem. Porywacze zapakowali go do jego własnego BMW i wywieźli na łąkę pod Białymstokiem. Tam go torturowali. Według ustaleń prokuratora Dawid był bity i duszony. Następnie oprawcy wywieźli swoją znękaną ofiarę w okolicę wsi Wojszki. Tam zasztyletowali mężczyznę i ukryli jego ciało.
Oskarżenie padło na dwóch mężczyzn. Obaj zostali zatrzymani w lutym 2017. Z Tomaszem J. (30 l.) widziano Dawida w dniu zaginięcia - przed sądem nie zaprzeczył, że tak było, ale do winy się nie przyznał. Drugi z oskarżonych, Patryk B. (28 l.), wpadł w Belgii - w aucie skradzionym Dawidowi śledczy odnaleźli liczne przedmioty należące właśnie do niego. On jednak także nie przyznał się do winy.
W sądzie pojawili się najbliżsi krewni zamordowanego.
- Chciałam im spojrzeć w oczy, zabrali nam syna, naszym wnukom ojca. Miał plany na przyszłość - mówiła matka zamordowanego, Helena.
Nie jest do końca jasne, dlaczego to właśnie Dawid Gajewski padł ofiarą tej potwornej zbrodni. Zdaniem śledczych młody białostocki biznesmen mógł mieć ze swoimi mordercami jakieś powiązania finansowe.