Kilka minut po godz. 7 była następna. Dopiero z telewizji przerażeni mieszkańcy dowiedzieli się, że zderzyły się dwa pociągi. Jeden z nich przewoził olej napędowy i benzynę. Katastrofa na kilka godzin sparaliżowała miasto. Nie kursowały pociągi. Nad przedmieściami roznosił się smród spalin, a na ulicach rozdzierał uszy ryk syren straży pożarnej. Aż trudno uwierzyć, że w tym piekle nikt nie zginął. Ranna została tylko jedna osoba. Spłonęło za to aż 17 wagonów.
Przeczytaj koniecznie: Przęślice: Straszna śmierć w płomieniach
Była godzina 5.30, gdy doszło do tej groźnej katastrofy. Pociąg przewożący w 32 cysternach materiały ropopochodne najechał na skład przewożący złom - w chwili, gdy ten zjeżdżał na boczny tor. Pociągi nie jechały szybko, ale i tak siła zderzenia była na tyle duża, że rozszczelniła kilka cystern. Z cysterny, która ucierpiała jako pierwsza podczas zderzenia, wypłynęła ropa. Buchnął ogień, który rozprzestrzeniał się błyskawicznie, niszcząc kolejne cysterny i znajdujący się obok miejsca katastrofy budynek nastawni PKP. Temperatura pożaru sprawiła, że stopiła się linia energetyczna, a nawet solidne metalowe słupy i tory kolejowe. O 6.00 doszło do silnej eksplozji. Wybuchła jedna z cystern. Kilka minut po godz. 7 w powietrze wyleciała druga.
Patrz też: Skierniewice: Dwóch małych chłopców prawie spłonęło żywcem w samochodzie matki
Gdy na miejscu pojawiły się pierwsze wozy straży pożarnej, ratownicy spodziewali się ofiar śmiertelnych. I aż trudno w to uwierzyć, że ranny, i to niegroźnie, został jedynie maszynista pociągu. Ratownicy momentalnie przeprowadzili ewakuację pobliskiego domu, w którym mieszkało 11 osób, i przystąpili do walki z szalejącym żywiołem. To była trudna walka, bo płonęło wszystko na obszarze 100 metrów kwadratowych. W ryzykownej, prowadzonej w kłębach gryzącego dymu akcji gaśniczej brało udział 40 zastępów straży pożarnej z Podlasia i sąsiednich województw. Strażakom w każdej chwili zagrażały kolejne eksplozje, ale udało im się odholować 13 ocalałych cystern w bezpieczne miejsce. Dwóm wykolejonym nic nie groziło. Ale na tym nie koniec niebezpieczeństw. - Pociąg, w który uderzył skład z olejem napędowym, miał dwie cysterny z propanem-butanem - mówi Krzysztof Łańcucki, rzecznik Polskich Linii Kolejowych. - Strażacy błyskawicznie odciągnęli te wagony, by nie doszło do groźnego wybuchu - dodaje.
- Na szczęście udało nam się opanować sytuację. Teraz kolejne etapy to schładzanie rozgrzanych w ogniu cystern oraz likwidacja zagrożenia chemicznego - tłumaczył podczas akcji kpt. Marcin Janowski ze straży pożarnej w Białymstoku. Zniszczeniu uległo około 500 metrów torów i likwidacja szkód potrwa jeszcze wiele tygodni. Aby wyjechać z Białegostoku w stronę Warszawy lub Ełku, pasażerowie muszą korzystać z autobusów kursujących z Dworca Głównego na dworce podmiejskie, skąd ruch pociągów odbywa się już normalnie.