Oszustka pracowała w bibliotece ponad 18 lat. Miała dobrą opinię. - Miła, uśmiechnięta, pomocna ludziom - wspominają czytelnicy. Jej występki wyszły na jaw prawie rok temu, ale śledztwo wciąż trwa.
Pani Irena jako jedna z pierwszych dowiedziała się, że padła ofiarą pracownicy biblioteki. O tym, że ma 2 tys. zł niespłaconego kredytu, powiedzieli jej policjanci. Była zdziwiona: pożyczać pieniędzy nie potrzebuje, a przez internet nawet tego nie potrafi.
A Beata K. wszystkie szwindle robiła, nie ruszając się od komputera w bibliotece. - Jak wynika z naszych ustaleń, wykorzystywała dostęp do danych osobowych i zaciągała na inne osoby kredyty, korzystając z oferty umieszczonej w internecie - informuje podkom. Jacek Wójcik z policji w Rykach.
Oszustka pożyczała od kilkuset złotych do 2 tys. zł. Dzięki tej granicy unikała szczegółowego sprawdzania wnioskującego o kredyt. Przy niskich pożyczkach wystarczyło imię, nazwisko, numer dowodu i PESEL, które przepisywała z deklaracji członkowskich. Wpisywała tylko inny adres do korespondencji, tak aby niczego nieświadomi pożyczkobiorcy o niczym się nie dowiedzieli.
Śledczy wciąż analizują zebrany materiał i Beata K. nie usłyszała jeszcze zarzutów. Kobieta nie pracuje już w bibliotece. Grozi jej do 8 lat więzienia.