Zdaniem prokuratury, która prowadziła w tej sprawie śledztwo, ponad 50 osób, m.in. studentów i emerytów, wpłaciło po kilkanaście tysięcy złotych na kampanię Palikota, choć nie było ich na to stać. Teraz, jak ustaliła "Rzeczpospolita", część darczyńców piastuje stanowiska w lubelskim magistracie.
- Czy nie było to czasem formą podziękowania, aby nie mówili, jak weszli w posiadanie pieniędzy wpłacanych na kampanię ? - pyta Dariusz Sadowski (37 l.), radny lewicy. Posłowie PiS zapowiedzieli skierowanie wniosków o zbadanie sprawy do skarbówki i CBA. - Jeżeli osoby, które nie posiadają środków finansowych, wpłacają znaczne sumy na kampanię jednego z polityków, rodzi to podejrzenie o nielegalne finansowanie takiej kampanii - mówi Krzysztof Lorentz z PKW. Palikot twierdzi, że różne osoby wpłacały tak znaczne sumy z... sympatii dla niego. Brzmi to mało wiarygodnie. Bo kto widział studenta, który wybiera Palikota, a nie huczną imprezkę.