Maj to gorący czas dla drugoklasistów, ich rodziców i Kościoła. To w tym miesiącu odbywają się pierwsze komunie święte. Swoimi przeżyciami związanymi z jednym z sakramentów postanowili podzielić się z nami posłanka Solidarnej Polski Marzena Wróbel i polityk Ruchu Palikota Robert Biedroń. Co ciekawe, jemu już wtedy nie było po drodze z Kościołem, czego najlepszym dowodem zdjęcie komunijne, na którym poseł ustawił się w ostatnim rzędzie. No i ta mina - bezcenna. - Pamiętam, że musiałem uczyć się regułek, których nie rozumiałem i nikt mi ich nie tłumaczył. To był jakiś absurd. Sama komunia była dla mnie męcząca, bo było gorąco, a ja czekałem tylko na prezenty. Żadne duchowe natchnienie - wspomina dawne czasy Robert Biedroń. Zupełnie inaczej do tego sakramentu podchodziła Marzena Zacharska, dziś pani poseł Marzena Wróbel. - Bardzo miło wspominam czas komunii świętej. Pamiętam, że moja mama bardzo zwracała uwagę na religijny wymiar tego wydarzenia. Od najbliższych dostałam w prezencie skromne podarki, jak np. zegarek z kukułką czy sukienkę. Przykro, że dziś ludzie zwracają uwagę nie na duchowy, a materialny wymiar komunii św. - opowiada nam Marzena Wróbel.
Biedroń jak Wróbel też był u komunii
Marzena Wróbel (50 l.), polityk Solidarnej Polski, i Robert Biedroń (37 l.), poseł Ruchu Palikota. Są z dwóch różnych światów i kompletnie im nie po drodze. Ale jest jedno wydarzenie, które ich połączyło. To komunia św. Jednak po latach i na to spoglądają odmiennie. Dla Marzeny Wróbel to było duchowe przeżycie, dla Biedronia absurdalna strata czasu.