- Biedronka powinna jeszcze przyznać, że dała tym pracownikom wybór: wypisanie się ze związku lub natychmiastowe zwolnienie. Wtedy byłaby to prawda - twierdzi Alfred Bujara z Solidarności.
"Na przełomie 2010 i 2011 roku dobiegło końca ok. 4 tys. umów zawartych na czas określony. Po wygaśnięciu tych umów w większości - w ponad 3,3 tys. przypadków - podjęto decyzje o zawarciu nowych umów. Takie decyzje zostały podjęte zarówno wobec osób należących do związków zawodowych, jak i wobec pracowników niezrzeszonych. W około 700 przypadków decyzja o zawarciu nowych umów nie została podjęta. W tej grupie liczba osób należących do NSZZ ťSolidarnośćŤ wynosiła ok. 50 osób, co stanowi kilka procent" - oświadczyło JM.
Patrz też: Biedronka zwalnia związkowców - Solidarność walczy o godność polskich pracowników
- Sęk w tym, że dysponujemy pisemnymi oświadczeniami kilkudziesięciu pracowników, którym nie przedłużono umów, z których wynika, że byli prześladowani. Dostali ultimatum - wypisują się ze związku albo tracą pracę - mówi nam Wojciech Gumułka, rzecznik "S". Zdaniem Biedronki jednak pozbycie się związkowców oparte zostało na "przesłankach merytorycznych".