W wywiadzie dla "Pulsu Medycyny" prof. dr hab. n. med. Miłosz Jaguszewski, specjalista kardiolog z Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego odniósł się do uprawiania sportu w maseczce.
- To z pewnością ryzykowne i jako kardiolog nie mogę takich praktyk zalecać z wielu względów - mówi - Nawet osoba ogólnie zdrowa, jeśli podczas treningu zakryje nos i usta, to utrudni sobie wymianę oddechową. I wydolność organizmu bardzo szybko się pogorszy. Na pewnym etapie nawet u bardzo wysportowanej osoby, która będzie oddychała za szybko, może dojść do zaburzeń równowagi kwasowo-zasadowej organizmu. Może pojawić się ból głowy, tachykardia (szybkie tętno), duszność.
Warto przeczytać: Bieganie w maseczce? Wiemy, kiedy możesz ją zdjąć
Profesor zwraca także uwagę na to, że maska, w której biegamy bardzo szybko robi się mokra, a więc nie chroni przed infekcjami, a wręcz odwrotnie - staje się siedliskiem bakterii i zarazków.
Polecamy: Co lepiej chroni przed koronawirusem przyłbica czy maseczka?
- Trening w warunkach hipoksji (czyli niedotlenienia) wymaga określonych warunków, przybywania przez dłuższy czas na dużej wysokości, gdzie stężenie tlenu w powietrzu jest niższe niż np. na poziomie morza. To sprawia, że w organizmie sportowca jest stymulowane wytwarzanie czerwonych krwinek, wzrasta stężenie hemoglobiny, która transportuje tlen, a co za tym idzie – wzrasta wydolność organizmu. Niedotlenienie spowodowane treningiem w maseczce nie przyniesie takich efektów. Nie pomoże w budowaniu wydolności, a może wręcz zniechęcać do treningów i szkodzić - podkreśla profesor Jaguszewski.
Zobacz test maseczek do biegania: