Donald Tusk przeprasza i stara się załagodzić nastroje oburzonych po słowach Bieńkowskiej podróżnych, tłumacząc, że wicepremier wyraziła się niefortunnie.
Jednak wicepremier Bieńkowska na dzisiejszej konferencji prasowej w Warszawie powiedziała, że nie ma za co przepraszać i odpierała zarzuty, tłumacząc, że takie oblodzenie sieci trakcyjnej to anomalia. Co więcej, dodała, że "SAMA NIE BĘDĘ ODKUWAĆ SIECI TRAKCYJNEJ!". To może my - pasażerowie mamy odkuwać?! Internauci prześcigają się we wrzucaniu memów, wyśmiewających absurdalne komentarze Bieńkowskiej na temat paraliżu na kolei.
Minister zasugerowała, że wielogodzinne opóźnienia pociągów nie są problematyczne, jeżeli przepływ informacji będzie sprawny. - Ludzie są czasami w stanie znieść bardzo dużo, jeżeli ich się informuje i mówi, jak sytuacja wygląda - dodała rozgoryczona Bieńkowska. Ciekawe, czy dostatek informacji jest w stanie wynagrodzić deficyt w pociągach i ogrzać przemarzniętych pasażerów!
Minister z jednej strony nie poczuwa się do winy, z drugiej... uspokoja. Podczas konferencji prasowej powiedziała, że w sytuacji, gdy opóźnienie pociągu wynosi minimum 2 godziny, pasażerowie mają prawo do zwrotu 50 procent wartości biletu. Wicepremier zapewniła, że PKP zwróci podróżującym 100 procent kwoty, jaką wydali na bilet. Bieńkowska ustępuje?
Przypomnijmy, że utrudnienia dotyczą trzech procent pociągów. Sztab kryzysowy rozważa, czy odwołać część pociągów Intercity. Jak podają przedstawiciele PKP PLK, 25 pociągów opóźnionych jest ponad 120 minut, 35 pociągów ponad 60 minut, zaś do tej pory odwołano 59 pociągów. Najtrudniejsza sytuacja panuje w okolicach Ostrowa Wielkopolskiego.