Bieńkowska woli z facetami. Nie chciała borowca w spódnicy

2014-01-20 3:00

Chociaż mogła skorzystać z damskiej ochrony Biura Ochrony Rządu, wolała, żeby asystowało jej dwóch męskich oficerów BOR. Mowa o wicepremier Elżbiecie Bieńkowskiej (50 l.), która przejęła ochronę po Jacku Rostowskim (63 l.). - Bieńkowska nie chciała nawet słyszeć o oficerze w spódnicy przy jej boku - usłyszeliśmy w BOR.

Klnie jak szewc, zarządza ministerstwem twardą ręką, a jej podwładni to najbardziej zdyscyplinowane i posłuszne wojsko. Odkąd zastąpiła Jacka Rostowskiego w fotelu wicepremiera, mówi się o niej, że może w przyszłości zostać następczynią Donalda Tuska (57 l.) w Platformie Obywatelskiej. Jej twardy charakter wyszedł również przy okazji przydzielania jej ochrony. Bo ku zaskoczeniu specjalistów z Biura Ochrony Rządu pani wicepremier nie chciała nawet słyszeć o ochronie złożonej z kobiet.

- Rozważaliśmy taką możliwość. Ale Bieńkowska zdecydowała, że w jej ochronie mają być sami mężczyźni - mówi nam wysoko postawiony oficer BOR. I od pierwszego dnia po objęciu stanowiska wicepremier asystuje jej dwóch rosłych funkcjonariuszy BOR.

Bieńkowska nie skorzystała nawet z wariantu ochrony, który BOR stosuje w przypadku pierwszej damy Anny Komorowskiej (61 l.) i marszałek Sejmu Ewy Kopacz (58 l.). Obie panie na co dzień korzystają z kobiecej ochrony, by czasami wzmocnić bezpieczeństwo oficerem BOR. W przypadku Bieńkowskiej ochrona miała być męska i basta!

Oficjalnie BOR nie chce komentować sprawy. - Wszystkie działania ochronne dotyczące najważniejszych osób w państwie są tajne - mówi "Super Expressowi" rzecznik BOR Dariusz Aleksandrowicz.

Polecamy też: Wicepremier Bieńkowska z tatuażem

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki