- W medycynie, tej oficjalnej, którą ja reprezentuję, działamy w oparciu o wytyczne powstające na podstawie wyników badań. Jeśli badanie potwierdzi skuteczność jakiegoś leku czy metody, z dużym prawdopodobieństwem moż-na przyjąć, że to przysłuży się zdrowiu chorego - mówi kardiolog. Przestrzega też, że decydując się na bioterapię, pacjent absolutnie nie może kierować się zasadą, że jeśli coś pomogło określonej osobie, to pewnie pomoże i jemu. Nie może też zdawać się na przypadek.
- Bioenergoterapia jednemu pomaga, innemu nie. I trzeba mieć to na uwadze. Ale jeśli pacjent spytałby mnie, czy ma skorzystać z pomocy bioenergoterapeuty, powiedziałbym, że jeśli wierzy, że czyjaś energia mu pomoże... tak właśnie może się stać - mówi dr Karczmarewicz. Bo samopoczucie i wiara chorego w powrót do zdrowia to równie ważne czynniki, jak stan fizyczny organizmu.
- Przede wszystkim zaleciłbym leczenie odpowiednie do jego schorzenia, bo na samą bioenergoterapię choremu liczyć nie wolno - przestrzega kardiolog.
A na jakiej zasadzie czyjaś energia może pomóc nam wrócić do zdrowia? Zdaniem lekarza prawdopodobne jest, że chodzi o efekt placebo, któremu podlegają nawet takie zjawiska, jak powysiłkowy ból wieńcowy. - Mówiąc bardziej obrazowo, chorzy, którym powiedziano, że dostają lek, choć go nie dostali, nie odczuwali bólu przy wysiłku, choć powinni - opowiada dr Karczmarewicz. Lekarz jest zdania, że schorowany człowiek ma prawo do próbowania wielu metod leczenia. Ważne, by wierzył w to, że przyniosą one dobre rezultaty i uda mu się wrócić do pełni sił.