- Najwyższe władze Rzeczypospolitej są chore. Sejm powinien być rozwiązany, bo nie wypełnia swojej podstawowej misji: nie kontroluje rządu. To rząd steruje wbrew konstytucji Sejmem, a nawet może nie rząd, tylko partia. Opozycja jest torpedowana. Większość rządowa kontroluje każda inicjatywę, w ten sposób powraca liberum veto, groźniejsze niż kiedyś. To hańba i wstyd dla rządzących. Kiedy siedzicie w sejmowych ławach, stać was tylko na cyniczne uśmiechy i gromy rzucane na posłów usiłujących pełnić swoją rolę i was kontrolować. Traktujecie ich jak chłystków, z obrzydliwą wyższością. Nie da się niczego poprawić, jeśli nie będziemy mieć ludzi sumienia - mówił biskub Dydycz podczas homilii.
Dydycz mówił również, że nie można liczyć na pomoc struktur państwowych, gdy dochodzi do łamania praw pracowniczych. - W ciągu minionych wieków nie było wśród ludzi kłopotów z praną, teraz zaczyna jej brakować. To zjawisko budzi niepokój, uderza w przyszłość i bezpieczeństwo człowieka - podkreślał.
Dydycz wspomniał również początki "Solidarności" oskarżał rządzących o łamanie postulatów sierpnia '80" - Dzisiaj wielu przyznaje się do solidarnościowego rodowodu, ale jak to rozumieć, skoro przed laty zabiegali o wolne soboty, o emeryturę dla kobiet w wieku 50, a dla mężczyzn w wieku 55 lat? A czego domagają się obecnie, nie ofiarując w zamian żadnej pracy?
-W postulatach mowa była też o wolności w przestrzeni medialnej; czym wytłumaczyć obstrukcyjne działanie samozwańczych właścicieli tej przestrzeni, w odniesieniu choćby do telewizji Trwam? Dlaczego lekceważy się te dwa miliony ludzkich głosów? Przecież trzeci postulat sierpniowy mówi, że należy udostępnić środki przekazu dla przedstawicieli wszystkich wyznań. Jak to więc jest, kochani, tak zwani solidarnościowcy z ekip rządzących, z waszą pamięcią? Jak to jest z wiernością słowu? - pytał biskup.