Plan filmu Bitwa warszawska 1920

i

Autor: WOJTEK LESZKIEWICZ Plan filmu "Bitwa warszawska 1920"

Bitwa warszawska- cud nad Wisłą czy taktyka

2018-08-13 15:21

Czy rzeczywiście bitwa warszawska odegrała wielką rolę w dziejach Europy i świata? Odczarowała fatum ciążące nad zachodnią cywilizacją i uwolniła Polskę, Niemcy, Francję i inne jeszcze kraje od strachu przed nadciągającą „czerwona zarazą”? Czy Polska, wygrywając bitwę warszawską zbawiła Europę? Czy wygrana była cudem nad Wisłą czy po prostu efektem genialnej taktyki? 

Określenie „Cud nad Wisłą” wykreowały media - tak powiedzielibyśmy dzisiaj, o tym, co stało się 14 sierpnia 1920 roku, w przeddzień daty decydującej dla bitwy. Dziennik „Rzeczpospolita”, nieprzychylny Piłsudskiemu organ konserwatywnego Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego, wydrukował felieton publicysty Stanisława Strońskiego, w którym autor wyrażał nadzieję, że „stanie się u nas podobny cud jak w 1914 roku nad Marną, oraz, że zwać go będziemy „cudem nad Wisłą”. Jak zwał, tak zwał. Stroński poddał pomysł, który cudownie się rozpowszechnił. Nie było szpalty szacownego tygodnika jakiegokolwiek, żeby nie krzyczała tłustymi czcionkami o „cudzie nad Wisłą”. Piłsudski odbierał te nagłówki jako umniejszające zasługi polskiego żołnierza. Brygadier Piłsudski, który miał upodobanie do mocnych słów, dostawał furii słysząc „o cudzie”. Bo określeniem tym zastępowano rzeczywisty żołnierski trud.

Jak wojować, to z rozmachem

Starcia bitwy warszawskiej toczyły się na obszarze dwóch średniej wielkości państw europejskich i trwały miesiąc: od 27 lipca do 28 sierpnia 1920 r. W jednej potyczce, skoncentrowanej na niewielkim polu bitewnym, na którym przyszłoby nam zetrzeć się z wszystkimi siłami wroga, pewnie byśmy przepadli. Ale w takiej jak ta toczona w 1920 r. od Zamościa po Brodnicę, mieliśmy szanse. Zwyciężyliśmy taktycznie, ogrywając przeciwnika. Większe znaczenie miała tu inteligencja dwóch wybitnych strategów, Piłsudskiego i Rozwadowskiego, niż szable, armaty i bagnety.

Niepodległość, odtrąbiona zaledwie dwa lata wcześniej, wisiała w 1920 r. na włosku. A właściwie wspierała się na coraz bardziej niestabilnych barkach Piłsudskiego, chwiejąc się, wsparta na jego stale podkopywanym przez endecję autorytecie. W bitwie warszawskiej Marszałek dał radę. Zwyciężył, pokonując wroga, mimo że była to jedna z jego pierwszych bitew (zaczął wojować w wieku 47 lat). Stoczona z prawdziwym nieprzyjacielem, wrogiem z obcego kraju, atakującym Polskę.

Jesteśmy potęgą, a wyście trupy

Marszałek miał specyficzny stosunek do rewolucji w Rosji. Streszcza go zdanie „róbcie co chcecie, dopóki nam niczego złego nie robicie”, ale aby oddać bezgraniczną pogardę żywioną przez niego dla obu obozów – dla białych i czerwonych - należy oddać mu głos. „Zarówno bolszewikom, jak i Denikinowi (generał, przywódca ruchu antybolszewickiego), jedno jest tylko do powiedzenia – jesteśmy potęgą, a wyście trupy. Mówiąc inaczej, językiem żołnierskim, dławcie się, bijcie się, nic mnie to nie obchodzi, o ile interesy Polski nie są zahaczane. A jeśli gdzie zahaczycie je, będę bił. Jeśli gdziekolwiek i kiedykolwiek was nie biję, to nie dlatego, że wy nie chcecie, ale dlatego, że ja nie chcę. Lekceważę, pogardzam wami”. W końcu jednak zapragnął bić. 6 sierpnia 1919 r. wydał rozkaz przygotowania kontrofensywy przeciw bolszewikom. Front Rydza Śmigłego, z rejonu Wieprza, z którego miało wystrzelić główne uderzenie z Piłsudskim na czele, niósł ze sobą szczęk 6 tysięcy szabel. 43 tysiące bagnetów miało wytoczyć z czerwonych „robotniczą krew”.

Znad Wisły, w nieładzie

4 sierpnia, w Ossowie koło Radzymina zginął ksiądz Skorupka – legenda bitwy warszawskiej. W randze majora, z krzyżem wzniesionym w górę, parł na czele oddziału. Zabiła go zabłąkana kula polskiego strzelca.

Cud nad Wisłą miał swoją strategię, ale i kilka działających na jego korzyść okolicznośc. Dzięki strategii 15 sierpnia polscy ułani rozgromili dowództwo IV armii radzieckiej. 16 sierpnia armia dowodzona przez Piłsudskiego nacierała na puste pola, ponieważ konną armię Budionnego i dwie inne wezwano rozkazem pod Lwów. 17 września Armia Czerwona rozpoczęła odwrót. Witowt Putny, dowódca jednej z radzieckich dywizji, zostawił pisane świadectwo tamtej porażki: „Cofaliśmy się znad Wisły w kompletnym nieładzie. Dowódcy armii patrzyli na to ze zdumieniem, nie będąc w stanie ogarnąć rozmiarów klęski”

Droga do zwycięstwa

Co właściwie zdarzyło się nad Wisłą? Co sprawiło, że wojska bolszewickie nie zdołały przekroczyć rogatek Warszawy? W dużej mierze przesądził o tym genialny manewr opracowany w polskim sztabie. Z początku Armia Czerwona parła niepowstrzymana. Polscy żołnierze, słabo przeszkoleni, w tym wielu bardzo młodych z ochotniczego zaciągu, ginęli masowo. Trwały zacięte, bardzo krwawe boje, w których żołnierze ponosili śmierć nie tylko od kul i pocisków, ale cięci szablami i dźgani bagnetami. „Państwo trzeszczało” - tak po latach wspominał tę sytuację Józef Piłsudski. Tuchaczewski, dowódca warszawskiego frontu wroga, wydał rozkaz zdobycia Warszawy do 12 sierpnia.

Plan kontrofensywy polskiej zakładał uderzenie w lukę między wojskami Tuchaczewskiego a Jegorowa i wymuszenie odwrotu wrogich wojsk. Do dzisiaj trwa spór, czy autorem tzw. „manewru znad Wieprza” był Naczelnik Państwa, czy szef sztabu gen. Tadeusz Rozwadowski. Manewr okazał się super skuteczny. Zachowane dokumenty radzieckie z sierpnia 1920 roku mówią o cofaniu się czerwonoarmistów w kompletnym nieładzie, co przekroczyło najśmielsze nadzieje, jakie mogli żywić Polacy. „Masa żołnierzy straciła wiarę w skuteczność walki i przestała być zdolna do ataku” - to cytat z kroniki Armii Czerwonej. Polskie wojsko obroniło Warszawę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają