O popękanych szybach Nelli Rokita dowiedziała się od pracownic swojego biura poselskiego. Początkowo myślała, że była to nieudolna próba włamania. Kiedy jednak przybyła na miejsce, ciarki przeszły jej po plecach. Okazało się bowiem, że to ślady po kuli!
Dlatego bez zwłoki zadzwoniła na policję. Przybyli na miejsce eksperci zabezpieczyli pomieszczenia i drobiazgowo zbadali okolicę. Udało im się odnaleźć nawet pocisk, który wystrzelono w stronę biura. A biegli poddali go wnikliwej analizie balistycznej. Na szczęście okazało się, że nie był to pocisk z broni palnej, ale zwykła metalowa kula.
Nie zmienia to jednak faktu, że ktoś mógł celowo chcieć zrobić krzywdę posłance Prawa i Sprawiedliwości. Dlatego policja musi teraz znaleźć sprawcę ataku na jej biuro.
- Robimy co w naszej mocy, aby go ująć - zapewnia w rozmowie z "Super Expressem" Marcin Szyndler z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.
Te słowa nie uspakajają jednak Rokity. - Nie mam pojęcia, jak do tego mogło dojść. To raczej spokojna okolica. Trudno się jednak nie przerazić, kiedy takie rzeczy dzieją się w czasie kampanii wyborczej. Może ktoś próbuje mnie przestraszyć? A może to coś poważniejszego? Ciągle przecież mamy w pamięci, co wydarzyło się w Łodzi - mówiła nam roztrzęsiona posłanka.
Chodzi jej oczywiście o atak Ryszarda C. (62 l.), który w łódzkim biurze PiS zastrzelił Marka Rosiaka (+62 l.).
Podobny niepokój całym zajściem wyrażają partyjni koledzy Nelli Rokity. - Taka agresja nie bierze się znikąd. Platforma Obywatelska atakuje nas w mediach. A później ma to swoje następstwa - przekonuje Sobecka.