- Nie miałem wyjścia, musiałem ich opłacać, bo w przeciwnym razie z miejsca wysiudano by mnie z budowy - mówi nam Arkadiusz Bąk, współwłaściciel firmy, która miała pracować przy robotach ziemnych 240-metrowego wiaduktu w Bielsku-Białej. Inwestycja rozpoczęła się trzy lata temu. Głównym wykonawcą była firma Budimex, zlecającym zaś - Miejski Zarząd Dróg w Bielsku-Białej.
Bąk przekonuje, że zmuszono go, by sfinansował wycieczkę do RPA, wartą 9 tys. zł, Pawłowi B. (39 l.), kierownikowi tej budowy. Zapewnia także, że jeździł nie tylko z nim na obiady i do agencji towarzyskich. I płacił za to z własnej kieszeni.
- Oni uważali to za rzecz, która im się należy, a ja płaciłem, bo mi grożono, że na moje miejsce wejdzie inna firma - przekonuje pan Arkadiusz.
Zobacz: Oddają nowe drogi na raty
Sprawą zajęła się prokuratura. - W trakcie rewizji u jednego z oskarżonych znaleźliśmy dowody potwierdzające wersję podwykonawcy - informuje Leszek Goławski z Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach. - Zabezpieczyliśmy też fotografię z wycieczki do RPA - dodaje.
Kto za to odpowie?
Oskarżeni to Marek T. (52 l.), dyrektor kontraktu, i wymieniony Paweł B. Grozi im do 5 lat więzienia.
Łapówki nie uchroniły podwykonawcy od problemów. Pół roku po tym, jak wszedł z ciężkim sprzętem na inwestycję, zrezygnowano z jego usług.
- Zapłaciłem za kruszywo kilka milionów złotych, które miały zostać mi zwrócone. Ale okazało się, że musiałbym w tym celu podpisać niekorzystny dla siebie aneks - tłumaczy Bąk. Podwykonawca tego nie zrobił i wylądował w efekcie na bruku z milionowym kredytem. Firma zmuszona była zwolnić blisko osiemdziesięciu pracowników, a komornik zajął jej cały majątek. Dzisiaj Bąk jest bankrutem z dużym długiem.