- Normalnie to taki powinien stronić od ludzi. A ten nic a nic się nie boi i pozwala do siebie podejść nawet na wyciągnięcie ręki. Najważniejsze, aby nie wykonywać gwałtownych ruchów - mówi Daniel Sokół (20 l.), który podgląda Bazylego już od kilku dni.
Początkowo był dla supraślan anonimem. No, ale skoro upatrzył sobie siedzibę bazylianów, to przezwali go Bazylim i tak już zostało. Przychodzą pod klasztor podziwiać, jak Bazyli pławi się w kanale, nurkuje i ze smakiem podgryza gałązki z okolicznych drzew. "Partnerka by mu się przydała" - zasugerował ktoś nieostrożnie na forum w internecie, ale zaraz posłano go do diabła, słusznie konkludując, że taki wyposzczony osobnik niechybnie wywołałby demograficzną katastrofę. Stanęło na tym, że jeden Bazyli to turystyczna atrakcja, a zastęp mnisich bobrów to dla Supraśla klęska.
Zobacz: Pomóżcie odnaleźć Leonka