Początkowo los bociana niepokoił mieszkańców miasteczka. Zmartwieni, alarmowali służby, aby odłowiły ptaka. Ale Zenon - bo tak nazwali go strażnicy miejscy - nic sobie z tych starań nie robił. - Od miesiąca ciągle biegamy za nim po łąkach. Ale jak tylko zbliżymy się na parę metrów, to on skrzydła rozkłada i fruuu. No to teraz poczekamy, aż opadnie z sił, może wtedy pozwoli się złapać - relacjonują mundurowi.
W zażyłość z ptakiem weszli natomiast mieszkańcy miasteczka. - Codziennie ktoś wpada go nakarmić, ktoś inny rozrzucił siano, żeby nie było mu zimno - mówi sąsiadka boćka, której okna wychodzą na jego łąkę. - Najbardziej lubi parówki. Ale dziś dostał od nas solidną porcję serdelków - śmieją się pracownicy pobliskiej firmy.