Niestety, nowe regulacje najmocniej mogą uderzyć w starsze kobiety, które dorabiają sobie do głodowych emerytur, sprzedając kwiatki czy sezonowe owoce.
- Polityków nie obchodzi, że ludzie nie mają pracy. Mamy więc kraść? - mówi rozżalona Wanda Bańkowska (77 l.), która sprzedaje na ulicach Warszawy maliny, jajka i ser. Zgodnie z projektem nowelizacji kodeksu wykroczeń przyjętego przez komisję (autorem poprawki jest Adam Szejnfeld z PO), kobieta nie będzie mogła już w ten sposób sobie dorabiać. Chcąc handlować legalnie, musi wynieść się poza miasto albo zarejestrować działalność. Inaczej straż miejska wlepi jej mandat i zarekwiruje towar. - To skandal! Niech politycy lepiej zostawią nas w spokoju. Większość z nas nie ma za co żyć - oburza się Anna Kamińska (47 l.), która sprzedaje jagody i dorabia sobie do zasiłku. Tymczasem Adam Szejnfeld (52 l.) broni przepisu i wierzy w zdrowy rozsądek służb mundurowych. - Ta ustawa daje możliwość skutecznej walki z nielegalnym handlem ulicznym. Wierzę, że policjanci i służby miejskie nie będą ścigały starszych kobiet sprzedających kwiaty, tylko zorganizowane grupy, które nie płacą podatków i na nielegalnym handlu zbijają majątek - tłumaczy poseł PO.