Dopiero po tym jak poziom wody nieco opadł widać rozmiar kataklizmu jaki dotknął Bogatynię. Setki domów zostało zniszczonych, wiele rodzin nie ma dachu na głową, wezbrane potoki potoku Miedzianka, który po sobotnich ulewach wystąpił z brzegów i wdarł się do miasta wciąż przepływają po ruinach domów.
Mieszkańcy Bogatyni są załamani rozmiarem tragedii, jaka ich dotknęła. Z tvn24.pl dowiadujemy się, że próbują się otrząsnąć i rozpocząć porządki, ale nie wiedzą od czego zacząć. Brakuje im dosłownie wszystkiego: od niezbędnej do życia wody pitnej i żywności po sprzęt i artykuły chemiczne potrzebne do porządków. Ceny za bochenek chleba dochodzą do 20 zł, a wielu powodzian straciło w żywiole wszystkie oszczędności.
Dramatyczną sytuację pogarsza fakt, że jedyna otwarta droga dojazdowa do Bogatyni od strony Czech została zamknięta. Podmokła nawierzchnia może się bowiem zapaść w każdej chwili. Wszelki transport jest niemożliwy, ciężar pojazdów nie może przekraczać 3,5 ton. Na domiar złego trasą mogą przejeżdżać tylko ekipy ratunkowe i wojsko.
Odcięci od świata mieszkańcy Bogatyni liczą na to, że sytuacja się poprawi kiedy żołnierze zbudują na rzece prowizoryczną przeprawę. To jedyna szansa, by wydostali się za zalanego miasta i żeby do Bogatyni dotarła pomoc humanitarna.
Na miejscu są już inspektorzy budowlani, którzy oceniają czy po przejściu żywiołu jakiekolwiek domy nadają się jeszcze do zamieszkania. Według wstępnych szacunków większość trzeba będzie zburzyć, bo woda podmyła fundamenty i w każdej chwili grożą zawaleniem.