Afera z podróżą Lecha Kaczyńskiego do Gruzji – podczas konfliktu z Rosją w 2008 roku rozgorzała na nowo za sprawą Adama Bielana.
Przeczytaj koniecznie: Klich kontra Klich - Były naciski na śledczych z Komisji Badania Wypadków Lotniczych? Klich: śledczy oczekiwali pomocy, ekspert nie może odmówić
Polityk PiS powiedział w sobotę Radiu ZET, że sugestie prasy, że to Lech Kaczyński kazał pilotom lądować w ogarniętej wojną Gruzji są nieprawdziwe. Według niego prezydent dzwonił do szefa MON w trakcie lotu, by Klich rozkazał pilotowi wylądować w miejscu, w którym żądał prezydent. Według Bielana Klich miał taki rozkaz wydać pilotowi.
Na odpowiedź szefa MON nie trzeba było długo czekać: - To czyste kłamstwo - powiedział Bogdan Klich w telefonicznej rozmowe z Moniką Olejnik.
Patrz też: Klich i Kwiatkowski pojadą do Rosji po czarne skrzynki tu-154 M
- Pan Prezydent zadzwoniło do mnie istotnie i polecił mi zmianę trasy lotu samolotu, tak aby mógł dolecieć do Tibilisi. Wysłuchałem tego co pan prezydent miał mi do powiedzenia i odmówiłem wykonania tego polecenia, informując o tym, że polecenia wydawać mi może tylko pan premier, bo jest moim zwierzchnikiem. Na tym rozmowa się skończyła - powiedział Bogdan Klich. - Bielan skłamał w sposób oczywisty – skwitował szef MON.
Przypomnijmy podczas rosyjskiej akcji zbrojnej w Gruzji w 2008 roku, prezydent Lech Kaczyński poleciał do Tbilisi, by wspierać prezydenta tego kraju. Chciał lądować w Tbilisi, ale ze względów bezpieczeństwa pilot zdecydował się na lądowanie w Azerbejdżanie. Z przecieków do prasy wynikało, że na pokładzie doszło do kłótni o kompetencje.