Bogusław K. w latach 1997-2005 odsiadywał wyrok za porwanie dla okupu żony krakowskiego biznesmena. Za kratami nie tracił czasu. Jak ustalił "Super Express", na własną rękę studiował kryminalistykę. Uczył się, jak przeprowadzać negocjacje, jak nie zostawiać śladów lub odwrotnie - tworzyć fałszywe dowody. Posiadł tak dużą wiedzę, że po wyjściu na wolność i powrocie do przestępczego fachu początkowo udawało mu się przechytrzyć śledczych.
Tak było np. po uprowadzeniu w 2013 r. 76-letniego milionera Zbigniewa Przewrockiego. Śledztwo utknęło w miejscu, bo mylił policjantów, pozostawiając fałszywe ślady DNA, a w porzuconych autach ładunki wybuchowe, które miały zniszczyć dowody. Sprawę udało się rozwiązać dopiero niedawno, podczas dochodzenia w sprawie porwania 10-letniego Kamila.
Chłopiec został uprowadzony w styczniu tego roku spod prywatnej podstawówki w centrum Krakowa. Spędził sześć dni w blaszanej budzie ukrytej na działce pod miastem. Dziecko wróciło do rodziców, kiedy wpłacili 100 tys. euro okupu.
Rozwiązanie tej sprawy było bardzo skomplikowane, zaangażowanych było w nią kilkuset funkcjonariuszy. W ujęciu Bogusława K. i jego konkubiny Doroty B. (45 l.) pomagali też funkcjonariusze z Niemiec i amerykańskiego FBI. Para wpadła na początku grudnia. Bogusław K. został zatrzymany w centrum miasta pod sklepem. Podobno w panice wyśpiewał funkcjonariuszom, gdzie przetrzymywał Kamila. Na tej samej działce policjanci wykopali skrzynię z ludzkimi szczątkami. Najprawdopodobniej należącymi do porwanego cztery lata temu milionera. - Wczoraj odbyła się sekcja zwłok. Wykonane zostaną badania DNA, które pozwolą na ustalenie tożsamości tej osoby - mówi Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Badania wskażą też przyczynę śmierci ofiary. Możliwe, że wątłego zdrowia Przewrocki po porwaniu zmarł na serce. Dlatego bandyci zerwali kontakt z jego rodziną i ukryli zwłoki.
W laboratorium przebadana zostanie buda, w której trzymano Kamila. Śledczy podejrzewają, że 10-latek nie był jej pierwszym ani ostatnim "lokatorem". W mieszkaniu Bogusława K. policjanci znaleźli kilkadziesiąt telefonów komórkowych, z których mógł łączyć się z rodzinami swoich ofiar, by żądać okupu. Kidnaper miał też ogromną ilość gotówki ukrytą w kartonach po sokach - funty, euro, dolary i złotówki. - Podejrzewamy, że są to pieniądze z okupów - mówi nam jeden ze śledczych.
Bogusławowi K. i Dorocie B. grozi 25 lat odsiadki.
Zobacz: Kraków. Szokujące znalezisko. Porywacz dzieci zamordował milionera?