Zdaniem niektórych historyków pozwoliło to uniknąć ataku Sowietów na Zachód i zapobiegło III wojnie światowej.
Agenturalna działalność płk. Ryszarda Kuklińskiego zaczęła się na początku lat 70. Choć wcześniej nic nie zapowiadało, że ten lojalny oficer LWP stanie się w przyszłości agentem CIA, przekazującym Amerykanom tajne informacje i dokumenty. Mając 17 lat, wstąpił do wojska. W 1950 r. uzyskał stopień chorążego. Dał się poznać jako świetny żołnierz i szybko piął się po szczeblach wojskowej kariery. Przygotowywał nawet plan inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Później zaczął współpracę z kontrwywiadem wojskowym. Jednak służba państwu zależnemu od Sowietów zaczęła mu ciążyć. Zdecydował się na wystąpienie przeciw takiemu państwu, któremu przez lata służył, będąc w armii.
Agent amerykańskiego wywiadu
Punktem zwrotnym w karierze Kuklińskiego staje się rok 1972. Wówczas w połowie sierpnia do niemieckiego portu Wilhelmshaven przycumowuje jacht polskiego pułkownika. Z lokalnej poczty płk Kukliński wysyła list do attaché wojskowego przy ambasadzie USA w Bonn. "Jestem oficerem armii jednego z państw Układu Warszawskiego. Chciałbym spotkać się w tajemnicy z przedstawicielem armii USA" - pisze Kukliński. Do pierwszego spotkania dochodzi 18 sierpnia 1972 roku. I wszystko staje się jasne. Pułkownik Kukliński zostaje cennym nabytkiem amerykańskiego wywiadu. Jednocześnie jest już też zastępcą szefa Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Ma więc dostęp do wszystkich tajnych informacji, które po kolei przekazuje Amerykanom. Jego operacje wiążą się przy tym z ogromnym ryzykiem i zagrożeniem ze strony Moskwy. Przez niemal 10 lat swej szpiegowskiej służby (1972-1981) płk Kukliński zdążył przekazać Amerykanom aż 40 tys. stron tajnych dokumentów wojskowych. Dotyczyły one m.in. planów użycia przez ZSRR bomby atomowej, ataku wojsk Układu Warszawskiego na Zachód, najnowszych danych technicznych sowieckiej broni, rozmieszczenia radzieckich jednostek przeciwlotniczych na terenach Polski i NRD czy wreszcie planu wprowadzenia w Polsce stanu wojennego. W 1981 roku płk Kukliński, bojąc się, że zostanie zdekonspirowany przez Sowietów, ucieka z rodziną do USA.
Skazany na karę śmierci
Trzy lata później sąd wojskowy skazuje go zaocznie na karę śmierci za szpiegostwo na rzecz obcego wywiadu. W 1990 roku ten wyrok zamieniono na 25 lat więzienia. Dopiero siedem lat później śledztwo w sprawie Kuklińskiego umorzono, uzasadniając to tym, że polski oficer działał w stanie wyższej konieczności. Były agent CIA odwiedził Polskę w roku 1998, a sześć lat później zmarł. Do dziś jego życie i współpraca z obcym wywiadem budzą wiele kontrowersji i emocji. - Ryszard Kukliński to postać tragiczna. W nim jak w soczewce skupia się spór o to, czym był PRL i jak daleko można było się sprzeciwić wobec Polski Ludowej. Wokół Kuklińskiego będzie się zawsze toczył spór, jak daleko można się posunąć w negacji państwa, którego się nie akceptuje i odrzuca. Jedno nie ulega wątpliwości: gdyby go wtedy złapano, dostałby karę śmierci - mówi nam prof. Antoni Dudek, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Tak jak Polacy są podzieleni w sprawie wprowadzenia w Polsce stanu wojennego, tak będą podzieleni wobec oceny postawy Kuklińskiego. Zawsze spore wątpliwości budzi fakt pracy na rzecz obcego wywiadu, a w przypadku Kuklińskiego nie wiadomo, czy chodziło o szlachetne pobudki, czy po prostu o czerpanie z tego korzyści bytowych - neguje bohaterstwo pułkownika prof. Rafał Chwedoruk.