Jeszcze we wtorek, nie myśląc o swoim życiu i bezpieczeństwie, leciał helikopterem na ratunek rannym w karambolu na autostradzie A4. Teraz bez ducha leży w szpitalnej sali, a przy życiu utrzymuje go nowoczesna aparatura, która pompuje w jego żyły życiodajne lekarstwa.
Bez tej całej skomplikowanej aparatury i uwijającego się przy nim sztabu lekarzy z pewnością by nie przetrwał. Czy przeżyje ten horror? - Pacjent jest w śpiączce farmakologicznej, nie wiadomo, jak długo taki stan może potrwać. Pozostaje nam czekać - rozkłada ręce lekarz płk Grzegorz Stoiński, komendant wojskowego szpitala we Wrocławiu.
Jeśli ktoś jednak jest w stanie to przetrwać, to właśnie on. Bo Andrzej Nabzdyk już wykazał się nadludzką siłą i niesamowitą wolą życia. Jako jedyny przeżył wypadek helikoptera, potem jakimś cudem znalazł w sobie siłę, aby wypełznąć z płonącej machiny i wezwać pomoc przez telefon komórkowy.
Pomoc nadeszła w ostatniej chwili. Niestety, we wraku zginęli dwaj koledzy z pracy pana Andrzeja - doskonały pilot śmigłowca Janusz Cygański (47 l.) oraz dzielny ratownik medyczny Czesław Buśko (50 l.).
Przyczyny tej tragedii wyjaśnia Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych. Wczoraj przedstawiciel Komisji podał, że według wstępnych ustaleń do tragedii doszło przez koszmarną pogodę.