Nie było więc ani chwili do stracenia, bo ten ogromny gryzoń, który najwyraźniej zabłądził - zginąłby w słonej wodzie albo wyrządził jakiemuś turyście krzywdę. Trzeba było wezwać na pomoc strażaków!
To była pierwsza taka akcja w Polsce. Nigdy dotąd ze słonej wody nie wyciągano bobra! Strażacy zostali poinformowani o gryzoniu kąpiącym się w wodach Bałtyku przez babcię Dominiki. Ratownicy przyjechali więc na plażę w Świnoujściu (Zachodniopomorskie) i tam przez dłuższy czas zmagali się z silnym, wyrywającym im się z rąk gryzoniem. Po kilkudziesięciu minutach bóbr wreszcie uległ strażakom i dał się złapać do specjalnej siatki.
Zwierzę najprawdopodobniej wyszło z parku narodowego i zabłądziło na plażę, ewentualnie wpłynęło do Bałtyku z nurtem Odry. Bóbr nie miałby szans na przeżycie w słonej wodzie, bo nie miałby w niej co jeść. Poza tym był niebezpieczny dla spacerowiczów. Te wielkie gryzonie, z natury płochliwe, potrafią zawzięcie atakować w sytuacji zagrożenia. Być może więc spostrzegawcza dziewczynka uratowała czyjąś nogę. Nacisk bobrzych siekaczy sięga bowiem kilku ton na centymetr kwadratowy. Po morskiej przygodzie bóbr dochodzi do siebie w schronisku dla zwierząt. Podobno umył się już starannie i wyczyścił zęby. Wkrótce wróci na wolność.